Trzy doby namiętności

6. PZU Festiwal Biegowy w Krynicy - Zdroju | Było wszystko: poważne ściganie i rekreacja, wysiłek do utraty tchu i zwykły rozruch, dużo praktyki i trochę teorii. Najważniejszy cel – zdrowa zabawa w górach – znów został osiągnięty

Aktualizacja: 15.09.2015 17:41 Publikacja: 15.09.2015 16:53

Start na deptaku w Krynicy

Start na deptaku w Krynicy

Foto: Fotorzepa/Piotr Guzik

Festiwal powoli kształtuje swoich bohaterów. Po tegorocznych atrakcjach biegania w Beskidzie Sądeckim dla jednych idolem może być zwycięzca Biegu 7 Dolin, najdłuższej, 100-kilometrowej wersji krynickiego ultramaratonu po górach – Marcin Świerc, dla innych mistrz niezwykłego cyklu Iron Run – Jarosław Gniewek. Obaj powtórzyli sukcesy z ubiegłego roku.

W mniej ekstremalnych formach biegania niezawodni są wciąż Kenijczycy, ale zwycięstwa Joela Mainy Mwangi we flagowym Koral Maratonie oraz biegu na 15 km i Mosesa Masai Komona w Koral Półmaratonie oraz Życiowej Dziesiątce nie są już dla polskich biegaczy amatorów powodem do rezygnacji z prób atakowania rywali z Afryki. Wręcz przeciwnie – dla wielu obecność takich przeciwników to tylko powód do większej mobilizacji i nadzieja wygrywania z nimi w przyszłości.

Trzecie miejsce i znakomity czas Ewy Majer w Biegu 7 Dolin zauważyli wszyscy, tak samo jak trzy naprawdę dzielne panie, które ukończyły Iron Run i twierdziły, że były to dla nich trzy doby biegowych namiętności. Kilkaset pań startowało w Biegu Kobiet, ścigało się na stromiźnie Jaworzyny, biegało bez strachu nocą, śmigało po górach z kijkami, albo pomagało biegać swym bliskim. Nie sposób było się oprzeć urokowi biegowych opowieści Izabeli Zatorskiej i Dominiki Wiśniewskiej-Ulfik – mistrzyń wyścigów po górach (i po schodach).

Może więc dobrze, że los wskazał, iż główną nagrodę 6. PZU Festiwalu Biegowego, ufundowane przez Przedsiębiorstwo Produkcji Lodów KORAL zgrabne białe auto poszło w damskie ręce – pani Ewy Sarat z Tarnowa.

Wspomnień z tego festiwalu może być mnóstwo. Okazji do startu było tyle, że mało kto poprzestał na jednym-dwóch biegach. Organizatorzy prowokowali do ruchu na tyle sposobów, że oprzeć się nie sposób.

Bieg Kibica, Bieg w Krawacie, wyścigi grupowe – każdy coś znalazł dla siebie. Bieg w Krawacie to była tegoroczna nowość. Jak wskazuje nazwa: zwis męski obowiązkowy, reszta garderoby dowolna. Przeważał strój sportowy, ale uczestników odzianych w koszule, a nawet garnitury nie brakowało. Oczywiście stawiła się też spora grupa dam. Pomysłowością przebiła wszystkich pani Małgorzata Orlewicz-Musiał z Krakowa, która uszyła z krawatów kolorową spódnicę.

– Chodziło mi o to, żeby się wyróżnić, mieć elegancki, kobiecy strój – opowiadała. Chociaż jest pracownikiem Akademii Wychowania Fizycznego, biegać zaczęła późno. Najbardziej lubi półmaratony, było ich już około 20. Biegła też w dwóch maratonach, w Krakowie i Wiedniu, ukończyła triatlonowe zawody Ironman 70.3. Dla wszystkich ma złotą radę: – Jeżeli nic nie boli, to startować. A jeśli boli, to spróbować się przełamać.

Swoje święto mieli również ludzie z kijkami. Zawałowcy, już po raz trzeci, maszerowali pod hasłem „Przegoń zawał".

W sobotni poranek odbyły się IV Górskie Mistrzostwa Polski. Wzięło w nich udział ponad sto osób, zwyciężyli Tomasz Brzeski z Nowego Sącza i Anna Zaczyńska z Lubina. – Trasa była trudna, pod koniec płyty, w które ciężko wbijać kije. Właściwie moglibyśmy tutaj wszystkich zdyskwalifikować, bo trudno iść poprawną techniką na takiej nawierzchni. Czasem są kłótnie o to, kto podbiegał. Ale przecież chodzi tylko o to, żeby była radość i zadowolenie – tłumaczyła Paulina Ruta, prezes Polskiego Stowarzyszenia Nordic Walking.

I Mistrzostwa Polski w Hill Nordic Walking (cały czas pod górę) przyciągnęły prawie 60 osób. Najlepszy był Michał Jamioł z Kielc, wśród pań Irena Pakosz z Januszkowic.

Na zboczach Jaworzyny przygotowano także lżejszą odmianę biegu ekstremalnego – Funmageddon, czyli 3 km w dół od górnej stacji kolejki na dół przez dziesięć przeszkód, z wodną ślizgawką i czołganiem się pod drutami włącznie. Też byli chętni.

Swój własny wyścig dostali nawet ci, którzy lubią się do biegu przebierać i oni również zasługują na podziw, za wyobraźnię. Kto nie widział tych sunących po bruku smoków, Smerfów, Flinstonów, świętych Mikołajów, dalmatyńczyków, kostek Rubika, aniołów i diabłów, żab i tygrysków niech żałuje. Także dlatego, że niektóre biegające koty chętnie rozdawały buziaki.

7. PZU Festiwal Biegowy już niedługo, za rok.

Lekkoatletyka
Upadek domu Ingebrigtsenów. Czy ojciec jednego z najlepszych biegaczy świata krzywdził dzieci?
Lekkoatletyka
Mykolas Alekna znów pobił rekord świata. Czy zrobił to uczciwie?
Lekkoatletyka
Memoriał Janusza Kusocińskiego. Najstarszy polski mityng wraca na Stadion Śląski
Lekkoatletyka
Grand Slam Track. Michael Johnson szuka Świętego Graala
Materiał Partnera
Konieczność transformacji energetycznej i rola samorządów
Lekkoatletyka
Klaudia Siciarz kończy karierę. Niespełniona nadzieja polskich płotków