Celtowie wygrali to spotkanie w prawdziwie hollywoodzkim stylu, kreując dramat godny Oscara. Na 6:49 minuty przed końcem trzeciej kwarty Kobe Bryant wykonał fantastyczną akcję pod koszem gospodarzy, mijając w powietrzu kryjącego go Pierce’a. Ten lądując na parkiecie, nieszczęśliwie upadł na wystawioną nogę kolegi z drużyny Kendricka Perkinsa, po czym z olbrzymim grymasem bólu na twarzy pozostał na parkiecie przez najbliższych kilkanaście sekund. Zaraz później został na inwalidzkim wózku wywieziony do szatni. W tym momencie Lakers prowadzili różnicą czterech punktów i wydawało się, że jest już po meczu. Ku zaskoczeniu (najpierw) i aplauzie (zaraz po tym) publiczności Pierce (pseudonim „The Truth”, czyli „Prawda”) wrócił jednak do gry zaledwie kilka minut później, a następnie trafił dwa razy z rzędu z dystansu. Poderwani do boju Celtics odzyskali kontrolę nad przebiegiem spotkania, której już nie stracili do końca. Ile w tym było teatru, symulacji, a ile prawdziwego bólu, cierpienia i bohaterstwa koszykarza, który gra w Bostonie od dziesięciu lat, a dopiero teraz mógł cieszyć się z awansu do finału? Odpowiedź na to pytanie poznamy pewnie w najbliższych dniach. – Sporo myśli przeszło przez moją głowę. Ale to się nie mogło zakończyć w ten sposób – powiedział po meczu Pierce.

Celtics wygrali nie tylko, dlatego że Kevin Garnett (24 punkty, 13 zbiórek) zupełnie zdominował walkę pod koszem, a Ray Allen wreszcie trafiał z czystych pozycji. Przede wszystkich zatrzymali najlepszą ofensywę w NBA, nie pozwolili Lakers na swobodę w operowaniu piłką na połowie przeciwnika. Wreszcie – sfrustrowali MVP sezonu Bryanta na tyle, że w czwartej kwarcie przestał ufać swoim partnerom, chciał na siłę sam przesądzić o losach meczu i w efekcie podejmował złe decyzje, rzucając z bardzo trudnych pozycji. – Normalnie trafiam takie rzuty – tłumaczył się na konferencji prasowej lider Lakers, który zdobył 24 punkty, ale przy skuteczności zaledwie 9 na 26. – Potrzebowaliśmy takiego kopniaka w tyłek – dodał Kobe. Czy teraz zmobilizuje się i poprowadzi zespół z L.A do wygranej w meczu numer dwa?