Jeśli tak będą wyglądać kolejne finałowe spotkania, to rywalizacja może skończyć się nadspodziewanie szybko.
Trener Tomas Pacesas doskonale przygotował zespół do decydującej rozgrywki. Asseco Prokom od początku niedzielnego meczu dominował na parkiecie Hali Stulecia.
Najwyraźniejszą przewagę gracze z Sopotu mieli pod tablicami – zebrali aż 42 piłki wobec 22 rywali. Znakomicie grał Qyntel Woods, który zdobył 25 punktów i był nie do zatrzymania. Po jego akcjach w pierwszej fazie spotkania gospodarze uzyskali najwyższe prowadzenie w meczu 45:21 w 17. minucie, a potem wystarczyło tylko kontrolować wynik.
Drużyna Pacesasa, często krytykowana za nazbyt indywidualną grę swoich gwiazdorów, tym razem zagrała bardziej zespołowo od Turowa (asysty 19: 13). Nie miała praktycznie słabych punktów.
Turów, stosując m.in. obronę strefową, trzykrotnie po przerwie zmniejszał straty do 13 punktów (58:45, 60:47 i 81:68), ale wówczas skutecznymi akcjami odpowiadali Woods lub David Logan.