Dla Marcina Gortata to trzeci play-off rozgrywany w barwach Orlando. Reprezentant Polski ma już za sobą okrągłe 150 spotkań w sezonie zasadniczym NBA, a sobotni mecz będzie jego 35. w fazie pucharowej.
Przed jej rozpoczęciem Polak podkreślał, że jego drużyna nie powinna mieć problemów z Bobcats, debiutującymi w play-off. – Ostatni mecz z nimi przegraliśmy, ale twierdzę, że to oni mają z nami problem – pokonujemy ich i u siebie, i na wyjeździe. Oni nie mają nikogo, kto mógłby zatrzymać Dwighta Howarda – mówił.
Siła Bobcats, których właścicielem od niedawna jest Michael Jordan, to niezła obrona i skuteczny Stephen Jackson na obwodzie, ale drużynie brakuje wysokich zawodników, którzy potrafiliby się przeciwstawić Dwightowi Howardowi, drugi rok z rzędu uznanym za najlepszego obrońcę ligi. A nawet jeśli – jak w pierwszym meczu play-off – zbiorowym wysiłkiem i przemyślaną taktyką uda im się ograniczyć aktywność największego gwiazdora Orlando, to taka koncentracja uwagi na Howardzie ułatwia zdobywanie punktów pozostałym zawodnikom Magic. Daje też możliwość dłuższej gry Gortatowi.
Drużyna trenera Stana Van Gundy’ego jest w znakomitej formie w drugiej części sezonu. Dwa pierwsze mecze play-off z Bobcats wygrała u siebie 98:89 i 92:77. Jeśli tak dalej pójdzie, skończy się szybkim awansem bez porażki. Orlando wygrywa, dzięki defensywie i głębi składu.
– Mamy znakomitych rezerwowych – mówi Vince Carter, drugi gwiazdor Magic. Grają pewnie, skutecznie, są zawsze gotowi. W wielu meczach ratowali wyniki zespołu, gdy pierwszej piątce nie układała się gra. To nasz wielki atut w tym sezonie.