Reklama
Rozwiń

NBA: w gościnie u Michaela Jordana

Po dwóch zwycięstwach na własnym parkiecie Orlando Magic zmierzą się w Charlotte z zespołem Bobcats. Dwie wygrane w I rundzie play-off mają także Boston Celtics, którzy spotykają się na wyjeździe z Miami Heat.

Publikacja: 23.04.2010 20:01

NBA: w gościnie u Michaela Jordana

Foto: ROL

Dla Marcina Gortata to trzeci play-off rozgrywany w barwach Orlando. Reprezentant Polski ma już za sobą okrągłe 150 spotkań w sezonie zasadniczym NBA, a sobotni mecz będzie jego 35. w fazie pucharowej.

Przed jej rozpoczęciem Polak podkreślał, że jego drużyna nie powinna mieć problemów z Bobcats, debiutującymi w play-off. – Ostatni mecz z nimi przegraliśmy, ale twierdzę, że to oni mają z nami problem – pokonujemy ich i u siebie, i na wyjeździe. Oni nie mają nikogo, kto mógłby zatrzymać Dwighta Howarda – mówił.

Siła Bobcats, których właścicielem od niedawna jest Michael Jordan, to niezła obrona i skuteczny Stephen Jackson na obwodzie, ale drużynie brakuje wysokich zawodników, którzy potrafiliby się przeciwstawić Dwightowi Howardowi, drugi rok z rzędu uznanym za najlepszego obrońcę ligi. A nawet jeśli – jak w pierwszym meczu play-off – zbiorowym wysiłkiem i przemyślaną taktyką uda im się ograniczyć aktywność największego gwiazdora Orlando, to taka koncentracja uwagi na Howardzie ułatwia zdobywanie punktów pozostałym zawodnikom Magic. Daje też możliwość dłuższej gry Gortatowi.

Drużyna trenera Stana Van Gundy’ego jest w znakomitej formie w drugiej części sezonu. Dwa pierwsze mecze play-off z Bobcats wygrała u siebie 98:89 i 92:77. Jeśli tak dalej pójdzie, skończy się szybkim awansem bez porażki. Orlando wygrywa, dzięki defensywie i głębi składu.

– Mamy znakomitych rezerwowych – mówi Vince Carter, drugi gwiazdor Magic. Grają pewnie, skutecznie, są zawsze gotowi. W wielu meczach ratowali wyniki zespołu, gdy pierwszej piątce nie układała się gra. To nasz wielki atut w tym sezonie.

Jednym z tych rezerwowych – obok Mickaela Pietrusa, JJ Redicka, Jasona Williamsa i Ryana Andersona – jest Marcin Gortat. Zastępując Dwighta Howarda bardziej pomaga drużynie w obronie niż w ataku, gdzie wciąż nie dostaje zbyt wielu podań od partnerów. W dwóch meczach play-off z Charlotte rzucał na kosz rywali tylko cztery razy, zdobył cztery punkty, miał łącznie siedem zbiórek. To niewiele, jak na średnią 20 minut w meczu, ale może od soboty polski środkowy zacznie poprawiać swoje statystyki?

Rywalizacja Boston Celtics z Miami Heat, czwartego i piątego zespołu Konferencji Wschodniej miała być najbardziej zacięta, eksperci stacji ESPN typowali, że skończy się w sześciu bądź siedmiu meczach, ale może okazać się jednostronna. Po zaciętym pierwszym meczu wygranym przez Celtics 85:76, w drugim mistrzowie NBA z 2008 roku roznieśli rywali 106:77. I to bez Kevina Garnetta w składzie.

Jeden z największych gwiazdorów ligi jest bez wątpienia największym negatywnym bohaterem inauguracyjnych spotkań play-off. Nie mógł zagrać w drugim meczu za przewinienia w pierwszym. Ostatnie minuty meczu w Bostonie były bardzo nerwowe. Na 40 sekund przed końcem Garnett uderzył łokciem skrzydłowego rywali Quentina Richardsona, gdy ten przy linii bocznej przechodził nad leżącym graczem Celtics Paulem Piercem. Atak Garnetta wywołał przepychankę na parkiecie i przy ławce rezerwowych Heat. Prowodyr został ukarany dwoma przewinieniami technicznymi i musiał opuścić parkiet, a po konsultacjach z obydwoma zespołami władze ligi postanowiły odsunąć go od jednego spotkania play-off.

– On nie gra fair. Jest facetem od brudnej roboty. Zawsze używa łokci. Jedna rzecz to rywalizacja, a druga to walka bez opamiętania. On robi to z wyrachowaniem, intencjonalnie, ma nieczyste zamiary – tak zachowanie Garnetta skomentował środkowy Chicago Bulls Joakim Noah, syn znanego przed laty francuskiego tenisisty Yannicka, który sam nie należy do aniołków na parkiecie. Przed rokiem w ciężkim siedmiomeczowym boju Celtics wyeliminowali Bulls w pierwszej rundzie play-off.

Wyrachowany czy impulsywny, występek Garnetta jednak pomógł drużynie. W drugim spotkaniu Celtics dominowali na parkiecie. Od stanu 29:25 dla gości, w kolejnych 16 i pół minutach zdobyli 44 punkty, tracąc zaledwie 8. W połowie trzeciej kwarty prowadzili 69:37 i już nie mogli przegrać. Zastępujący Garnetta Glen Davis zdobył 23 punkty i miał 8 zbiórek. W Miami, już z Garnettem w składzie, Celtics też będą faworytem. W tym sezonie jeszcze nie przegrali z Heat. W fazie zasadniczej zwyciężyli trzykrotnie: 92:85 i 112:106 w Miami oraz 107:102 w hali Boston Garden.

[ramka][ul][li] Miami Heat – Boston Celtics (w nocy z piątku na sobotę, Canal+ Sport, 1.00)

[li] Charlotte Bobcats – Orlando Magic (w nocy z soboty na niedzielę, Orange Sport, 0.15)

[li] Miami Heat – Boston Celtics (niedziela, Canal+ Sport 2, 19.00) [/ramka]

Koszykówka
Kiedy do gry wróci Jeremy Sochan? „Jestem coraz silniejszy”
Koszykówka
Prezes Polskiego Związku Koszykówki: Nie planuję rewolucji
Koszykówka
Wybory w USA. Czy LeBron James wie, że republikanie też kupują buty?
Koszykówka
Radosław Piesiewicz ma następcę. Zmiana władzy na czele PZKosz
Materiał Promocyjny
Najlepszy program księgowy dla biura rachunkowego
Koszykówka
Jeremy Sochan zostaje w San Antonio Spurs. Ile zarobi reprezentant Polski?
Materiał Promocyjny
„Nowy finansowy ja” w nowym roku