W rywalizacji do trzech zwycięstw jest 2-0 dla Asseco. Trzeci mecz w piątek w Sopocie (18, TVP Sport).
Zespół broniący tytułu z najwyższym trudem pokonał we własnej hali beniaminka rozgrywek. Wspaniale walczący goście z Sopotu zaczęli pierwszą kwartę od dwóch rzutów za trzy Michała Hlebowickiego i prowadzenia 6:3, potem było 16:12 dla nich po dwóch kolejnych trzypunktowych rzutach Cliffa Hawkinsa. Rzuty z dystansu były silną bronią Trefla (do przerwy 7 celnych na 11), Asseco Prokom postawił na dogrywanie piłki do środkowych i zdobywanie punktów spod kosza.
Problemem dla trenera Tomasa Pacesasa była słaba gra Qyntela Woodsa. Największy gwiazdor zespołu znów źle rozpoczął mecz. W pierwszej połowie nie trafił żadnego z pięciu rzutów z gry, miał po dwie zbiórki i asysty, dał się zablokować pilnującemu go Marcinowi Stefańskiemu, chociaż sam też zatrzymał w ten sposób rzut Łukasza Ratajczaka. W dodatku w drugiej kwarcie odniósł kontuzję i po przerwie już nie pokazał się na parkiecie.
Do przerwy ośmioma punktami prowadzili gospodarze, powiększyli prowadzenie na początku drugiej połowy (45:34 w 22. minucie), ale Trefl nie zamierzał się poddawać. Po kolejnym trzypunktowym rzucie weterana Hlebowickiego w 27. minucie był remis 46:46, a w czwartej kwarcie goście prowadzili jeszcze na cztery minuty przed końcem (61:60). W decydujących momentach meczu sześć kolejnych punktów dla Asseco zdobył Daniel Ewing i wydawało się, że zespół z Gdyni już wygrał.
Dobitka Hlebowickiego na 1,8 sekund przed końcem regulaminowego czasu gry, po intencjonalnie spudłowanym przed Iwo Kitzingera drugim rzucie wolnym, doprowadziła do dogrywki. W doliczonym czasie gry ambitnej drużynie z Sopotu zabrakło sił i precyzji rzutów.