Reklama

Wszystko, co najlepsze

4 czerwca ruszają mecze o mistrzostwo NBA. Walka Cavaliers z Warriors zapowiada się fascynująco.

Publikacja: 31.05.2015 20:18

LeBron James wrócił w rodzinne strony, by poprowadzić Cavaliers do mistrzostwa NBA

LeBron James wrócił w rodzinne strony, by poprowadzić Cavaliers do mistrzostwa NBA

Foto: AFP

W finałach zmierzą się młodość i doświadczenie, najlepsza drużyna sezonu zasadniczego z faworytem całych rozgrywek oraz najlepszy zawodnik sezonu z człowiekiem już dziś przez niektórych nazywanym najlepszym koszykarzem w historii. I choć w tej ostatniej sprawie zdania są podzielone – dla większości bowiem nie można po prostu zdetronizować Michaela Jordana – to finały 2015 zapowiadają się wyjątkowo emocjonująco.

Golden State Warriors w sezonie zasadniczym zdemolowali konkurentów. Z 82 spotkań przegrali zaledwie 15. Przez niemal 70 lat istnienia drużyny nie udało im się osiągnąć choćby zbliżonego wyniku – nawet gdy równo 40 lat temu zdobywali swój ostatni z trzech mistrzowskich tytułów.

Od tamtej pory drużyna z Kalifornii w finałach NBA już się nie pojawiła. Choć przez jej szeregi przewinęły się w tym czasie gwiazdy największego formatu – z graczami amerykańskich Dream Teamów i stałymi bywalcami meczów gwiazd na czele.

Król i jego dwór

Historia Cleveland Cavaliers mogłaby wyglądać bardzo podobnie. Mogłaby, gdyby w 2003 roku drużyna ze stanu Ohio nie wybrała z pierwszym numerem draftu 18-letniego LeBrona Jamesa. Już wtedy okrzyknięto go drugim Michaelem Jordanem, nadając mu przydomek King James. Porównanie może niezbyt trafne, bo rozpędzony mierzący 203 cm wzrostu i ważący 110 kg James bardziej przypomina zaskakująco i nienaturalnie zwrotny czołg niż znanego z finezyjnej gry Jordana. Tyle że LeBron potrafi wszystko – rzuca za trzy, zdobywa punkty spod kosza, z dystansu, zbiera i co najważniejsze świetnie podaje. Z Jamesem w składzie Cleveland osiągnęło największy sukces w historii – w 2007 r. awansując do finałów, w których jednak poległo w starciu z San Antonio Spurs.

W poszukiwaniu mistrzowskiego tytułu James przeniósł się na Florydę. Przez cztery sezony z rzędu jego Miami Heat regularnie meldowało się w finałach NBA – za każdym razem w roli faworyta. Dwa tytuły ambicjom Jamesa nie wystarczyły i urodzony pod Cleveland koszykarz jesienią zeszłego roku powrócił w rodzinne strony. Wystarczyła zmiana barw, by na początku sezonu drużynę Cavaliers okrzyknięto tegorocznym pretendentem numer jeden.

Reklama
Reklama

Naprzeciw Jamesa i jego kolegów stanie jednak zespół, który perfekcyjnie rozgrywa kontrataki, walczy o każdą piłkę, a z dystansu, za trzy punkty rzuca najprawdopodobniej najlepiej w historii NBA. Siłą Wojowników jest Stephen Curry, który właśnie został wybrany na najlepszego koszykarza sezonu zasadniczego (MVP). Nie bez powodu – ten zachowujący w każdej sytuacji zimną krew strzelec, trafiający do kosza w nieprawdopodobnych sytuacjach, jest maszynką do zdobywania punktów. Indywidualne laury dodały Curry'emu pewności siebie. Milczący chłopak z Karoliny Północnej zaczął w tegorocznych play-offach żartować z sędziami i wykłócać się o zmianę ich decyzji. W końcu zaczął przypominać prawdziwego lidera.

Drugie skrzypce w Golden State gra Klay Thompson – superstrzelec pozostający w cieniu Curry'ego. Duet ochrzczono jako „Splash Brothers" (splash – od dźwięku piłki wpadającej do siatki). Ale siłą ekipy z Oakland jest zespół – młody, energetyczny, w którym ważne role grają koszykarze na dorobku, a gwiazdy wchodzą z ławki – jak choćby Andre Iguodala, mistrz świata i złoty medalista olimpijski z amerykańskimi Dream Teamami.

Debiutanci

Skoro o mistrzostwie mowa, to po drugiej stronie James ma wsparcie w rozgrywającym Kyrie Irvingu, który w ubiegłym roku doprowadził reprezentację USA do tytułu mistrzów świata i został wybrany na najlepszego gracza imprezy.

Starcie obu drużyn to też pierwsze w historii finały NBA, w których obie drużyny poprowadzą debiutujący w tej lidze trenerzy. Steve Kerr, szkoleniowiec Warriors, ma co prawda cztery tytuły mistrzowskie, ale jako gracz. To jego pierwszy, ale za to jaki, rok na trenerskiej ławce. Prowadzący Cavaliers David Blatt ma teoretycznie większe doświadczenie. Koszykarzem był przeciętnym, w NBA nigdy nie zagrał, większość kariery spędził w Izraelu, ale za to przez kilkanaście sezonów prowadził drużyny europejskie, w tym Maccabi Tel Aviv i reprezentację Rosji. Tyle że koszykówka na Starym Kontynencie i w NBA to dwa zupełnie różne światy.

To Cavaliers rozpoczynali sezon jako faworyt. Sporo się mówi jednak o tym, że może dojść do deja vu z 2007 roku, gdy młody zespół Cleveland po fenomenalnym sezonie przystępował do finałów z San Antonio zbyt pewny siebie, a mistrzowskie pierścienie założyli doświadczeni i starsi zawodnicy Spurs.

Koszykówka
Poker, mafia i gwiazdy NBA. Skandal, który może zatrząść imperium
Koszykówka
NBA reaguje na skandal hazardowy. Kibice zastanawiają się, czy liga jest uczciwa?
Koszykówka
Wróciła NBA. Czy to ostatni sezon LeBrona Jamesa
Koszykówka
NBA rusza po Europę. Nowe rozgrywki na horyzoncie
Materiał Promocyjny
Startupy poszukiwane — dołącz do Platform startowych w Polsce Wschodniej i zyskaj nowe możliwości!
Koszykówka
Turecki mur był nie do przebicia, Polacy odpadają z EuroBasketu
Materiał Promocyjny
Nowa era budownictwa: roboty w służbie ludzi i środowiska
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama