W rywalizacji do czterech zwycięstw drużyna trenera Phila Jacksona prowadzi 1-0.
Zespoły prowadzone przez tego najbardziej utytułowanego szkoleniowca (dziesięć mistrzowskich pierścieni: sześć z Chicago Bulls i cztery z Lakers) nigdy nie przegrywały serii play-off, jeśli rozpoczynały ją od zwycięstwa.
Koszykarze z Los Angeles w obecności wielu sław show-biznesu i sportu (reżyser Steven Spielberg, aktorzy Jack Nicholson, Dustin Hoffman i Leonardo DiCaprio, były znakomity koszykarz Jerry West czy bokser Floyd Mayweather jr), którzy zasiedli wśród 18 997 widzów w hali Staples Center, postawili pierwszy krok na drodze do rewanżu za porażkę z Bostonem w finale 2008.
Pierwsze punkty w czwartkowym spotkaniu zdobyli Celtics po rzucie Rajona Rondo, ale było to ich jedyne prowadzenie w meczu. Z upływem czasu rosła przewaga gospodarzy. Po trzech kwartach Lakers prowadzili 20 punktami i mecz był rozstrzygnięty. Znakomicie w zwycięskim zespole grali Kobe Bryant (30 pkt) i Pau Gasol (23 punkty i 14 zbiórek). Hiszpan imponował walecznością i sprytem pod obiema tablicami, potrafił też dogrywać piłki do kolegów będących w dogodniejszych pozycjach pod koszem. To był jego prywatny rewanż na pilnującym go Kevinie Garnetcie, który ośmieszał go w finale przed dwoma laty.
Koszykarze z Bostonu nie przypominali w tym meczu drużyny, która wcześniej wyeliminowała dwa zespoły z najlepszym bilansem w lidze – Cleveland Cavaliers i Orlando Magic. W oczach Garnetta i rozgrywającego Rondo, od którego tak bardzo zależy postawa zespołu, widać było zmęczenie.