Rzeczpospolita: Jak to właściwie jest z umową o dalszej współpracy ze Stefanem Horngacherem? Słychać głosy, że zostaje na pewno, odrzucił ofertę Austriaków. To złożył już podpis czy nie złożył?
Apoloniusz Tajner: Musimy poczekać do zawodów PŚ w Planicy, bo tak się umówiliśmy. Trener postawił nam kilka warunków związanych z finansami, nie z własnym wynagrodzeniem, tylko z pomysłami, które trzeba będzie sfinansować, żeby zabezpieczyć rozwój kadry. To są kosztowne sprawy. W związku z tym to właściwie Stefan czeka na naszą odpowiedź – czy pomożemy mu zrealizować te pomysły. Poza tym powiedział, co zrozumiałe, że musi naradzić się z żoną, bo praca to też sprawa rodzinna.
Skąd więc ten powszechny optymizm, że zostaje?
Bo na pewno jest chętny, no i wiemy, jakie warunki musimy spełnić, by zgodził się na dalszą współpracę, ale uzgodniliśmy, że dopiero w Planicy da nam ostateczną odpowiedź.
Kontrakt będzie na dwa czy cztery lata?