W jeździe indywidualnej na czas pojadą Maciej Bodnar i Michał Kwiatkowski. Przed rokiem i dwoma miesiącami obaj zawodnicy dokonali unikalnego w historii polskiego kolarstwa wyczynu. Podczas przedostatniego etapu Tour de France, prowadzącego ulicami Marsylii, Bodnar zajął pierwsze miejsce, Kwiatkowski był tuż za nim, tracąc jedną sekundę. Przy sprzyjających okolicznościach – co w kolarstwie oznacza czysty przejazd bez defektów i kraks – dwójka Polaków może pojechać w Austrii po miejsca w czołówce, nawet po medale.
Bodnar jest aktualnym mistrzem Polski w jeździe na czas. W czerwcu na trasie z Grunwaldu do Ostródy pokonał Michała Białobłockiego i – tak jak podczas ubiegłorocznego Tour de France – Kwiatkowskiego. W swojej karierze tytuł w tej specjalności zdobywał w sumie czterokrotnie. W tym roku co prawda nie miał spektakularnych wyników w czasówkach (poza czwartym miejscem w Tour de Suisse), lubi jednak mistrzostwa świata. Trzy lata temu w Richmond był ósmy, a przed dwoma laty w Katarze – czwarty. Na igrzyskach olimpijskich w Rio de Janeiro zajął szóstą pozycję. Tylko w Bergen miał pecha, zaliczył dwa upadki, przyjechał daleko za najlepszymi.
To może się wydawać dziwne, ale Kwiatkowski dopiero drugi raz w karierze pojedzie w mistrzostwach świata w jeździe na czas elity. Poprzednim razem wystartował w tej specjalności – we Florencji w 2013 roku. Nikt nie miał wtedy do niego pretensji za to, że zajął 28. pozycję. Był u progu wielkiej kariery. 28-letni kolarz grupy Sky znany jest z tego, że wszystko musi u niego chodzić jak w zegarku. Dziś wspólnie z brytyjskim trenerem Timem Kerrisonem, a wcześniej z belgijskim menedżerem Patrickiem Lefevere dokładnie planuje starty. Zawsze realnie – w zależności od stanu swojego organizmu – stara się ocenić szanse na dobry wynik. Na mistrzostwach wybierał więc zazwyczaj udział w wyścigu ze startu wspólnego plus – ze względu na obowiązki wobec sponsorów i dla rekonesansu trasy – jazdę drużynową na czas. Zazwyczaj pomijał indywidualną samotną próbę.
W tym sezonie torunianin testuje swój organizm do granic możliwości. Przejechał w wyścigach łącznie 13,5 tys. km w 89 dni. Ma za sobą start w dwóch wielkich tourach, gdzie nie sposób się oszczędzać. W Innsbrucku pojechał już w jeździe drużynowej, w której zajął ze Sky czwarte miejsce, teraz czeka go czasówka indywidualna, a w niedzielę wyścig ze startu wspólnego.
W wywiadzie dla TVP Sport powiedział, że „był serwisowany w dobrym ASO", mając na myśli opiekę trenerów i fizjoterapeutów Team Sky i nie boi się o swoją wydolność. Liczy na dobry występ i w środę, i w niedzielę. W jeździe na czas pokaz swoich umiejętności i możliwości zademonstrował w niedawno zakończonej Vuelcie, a więc już pod koniec sezonu. Był drugi na krótkim 8-kilometrowym odcinku w Maladze i piąty na 32-kilometrowym etapie w Torrelavega. Na MŚ pojawią się nowi wymagający rywale, ale nie należy wykluczyć walki Kwiatkowskiego o medal.