Noworoczne zawody na Wielkiej Skoczni Olimpijskiej przyniosły dobre informacje dla kibiców: jeszcze nie ma żelaznego kandydata do zwycięstwa w turnieju. Ryoyu Kobayashi, chociaż trzyma formę, wcale nie musi po raz drugi odebrać Złotego Orła w Bischofshofen.
W środę Japończyk zajął czwarte miejsce, za Norwegiem Mariusem Lindvikiem, nowym niemieckim idolem Karlem Geigerem oraz liderem Polaków – Dawidem Kubackim. Różnice między nimi nie były duże, Kobayashi więc wciąż prowadzi, ale miło spojrzeć na klasyfikację po połowie turnieju: lider ma tylko 6,3 pkt przewagi nad Niemcem i 8,5 nad Polakiem.
Lindvik awansował na czwarte miejsce (18,9 pkt. straty), można wierzyć, że w 68. Turnieju Czterech Skoczni tworzy się wielka trójka, choć młodego Norwega oraz Stefana Krafta nikt jeszcze nie skreśla.
Smutne westchnienie
Konkurs, rozegrany pod bezchmurnym bawarskim niebem, z polskiej perspektywy zaczął się od porażki 0:3 w małej bitwie z Norwegami. W serii KO Maciej Kot i Stefan Hula wyraźnie przegrali z Robertem Johanssonem i Danielem Andre Tande i nie awansowali do finału.