Skakanie na igielicie Wielkiej Krokwi ma swój urok, zwłaszcza wtedy, gdy towarzyszą mu takie emocje, jak w niedzielę. Najpierw warto było zobaczyć, jak znów poprawiany jest rekord obiektu. Ustanowiony w sobotę przez Słoweńca Tilena Bartola wynik 144 m przetrwał tylko jeden dzień – Japończyk Yukiya Sato już w pierwszej serii konkursu indywidualnego skoczył dumne 145 m i znacznie podniósł ciśnienie oglądającym.
Sato był świetny, ale Polacy też zrobili wiele, by na drugą serię czekać bardzo niecierpliwie. Po doskonałych próbach mocna czwórka z kadry A ustawiła się rządkiem w klasyfikacji tuż za japońskim liderem. Nabliżej Jakub Wolny (140 m), następnie Kamil Stoch (137,5 m), Piotr Żyła (138 m) i Dawid Kubacki (także 138 m). Inaczej mówiąc zakopiańskie zawody zamieniły się w bitwę polsko-japońską, w zasadzie czterech na jednego, ze skromnym udziałem pozostałych nacji.
Długie skoki w drugiej serii rozpoczął Johann Andre Forfang, 136 m to był dobry wynik, gdyż wiatr zaczął harcować znacznie mocniej, niż godzinę wcześniej, ale Norweg miał za duże straty, by liczyć na podium. Potem zaś przyszła końcowa rozgrywka, w której odpowiednio daleko poniosło Stocha (132,5) i Kubackiego (134,5), Sato (131) zostało trzecie miejsce. Czwarte też wziął Japończyk Naoki Nakamura, pozostałych Polaków rozdzielili jeszcze Killian Peier i Timi Zajc (wciąż mocny lider Letniej Grand Prix), ale szóste miejsce Żyły i ósme Wolnego też warto chwalić.
Na koniec pod Wielką Krokwią był czas uśmiechów, nagród i dwóch zwrotek Mazurka Dąbrowskiego a capella. Polacy zostali zespołowymi liderami letnich skoków, ale zapewne nie będą walczyć o ten honor zbyt intensywnie – trener Michal Doležal uznał, że da teraz całej szóstce z kadry A dwa tygodnie urlopu. Na konkursy indywidualne do Hakuby (23 i 24 sierpnia) poleci kadra B.
Najlepsi zapewne wrócą do Letniej Grand Prix jesienią – w Hinzenbach (29 września) oraz w finale w Klingenthal (5 października).