Niedzielny drugi etap rozpoczął się w Benidorm na wybrzeżu Morza Śródziemnego. Piękna sceneria, kurort, wakacyjna atmosfera. Organizatorzy nie zapomnieli jednak o tragicznym wydarzeniu, które w tym miesiącu wstrząsnęło kolarskim światem.
Przed startem peleton minutą ciszy uczcił pamięć Bjorga Lambrechta, belgijskiego kolarza, który w wieku 22 lat zmarł 5 sierpnia w wyniku obrażeń, jakich doznał po upadku na trasie Tour de Pologne. Lambrecht był wstępnie zgłoszony do startu w Vuelcie. W ubiegłym roku dwa etapy ukończył w pierwszej dziesiątce
Lambrecht był wielką nadzieją kolarstwa, jednym z tych, który mógł dać odpór nowej fali zawodników z Ameryki Południowej. Dwa lata temu był drugi w Tour de l'Avenir, imprezie, jak sama jej nazwa wskazuje (Wyścig Przyszłości), będącą istotną wskazówką, kto w najbliższym czasie będzie odgrywał znaczącą rolę w peletonie.
W dziesięciu ostatnich edycjach Tour de l'Avenir wygrywało aż pięciu Kolumbijczyków. Każdy z nich łatwo odnalazł się potem w zawodowym cyklu. W 2017 roku Lambrechta wyprzedził tylko Egan Bernal, zwycięzca tegorocznego Tour de France.
W tegorocznej Vuelcie startuje aż jedenastu zawodników z Kolumbii. Co najmniej trzech ma szansę na końcowe zwycięstwo – Miguel Angel Lopez z Astany, Nairo Quintana z Movistaru (wygrał niedzielny etap), Rigoberto Uran z EF Education First. Wielki potencjał mają też Esteban Chavez z Michelton-Scott, Sebastian Henao z Team Ineos i Sergio Higuita z EF.