Gigant wygrały te, które miały wygrać: Lara Gut-Behrami przed Mikaelą Shiffrin i Kathariną Liensberger, ale na pewno warto było oglądać, jak dwa razy po trasie mknęła dziewczyna z Zakopanego. Kibice na pewno będą wspominać, że gdyby nie jeden nieudany skręt, to może na podium mistrzostw świata pierwszy raz stanęłaby Polka.
Pogoda rozpieszczała uczestniczki, pierwszy przejazd to start na wysokości 1960 m, meta 100 metrów niżej, 55 bramek i 51 skrętów na krawędziach nart. Najlepszym alpejkom świata zajęło to minutę i niecałe 14 sekund. Maryna jechała z nr 18, chwilę po największych gwiazdach.
Czerwone narty
Warto było porównywać czasy – Polka wyskoczyła z bramki startowej jak kamień z procy, prowadziła przez kilkanaście sekund, potem przejazd też wyglądał dobrze, zegar to potwierdził – szósty czas na mecie, tylko 0,57 s za liderką. Uśmiech do kamer wskazywał, że zrobiła wszystko jak należy. Po Polce jechała Amerykanka Nina O'Brien i zrobiła to prawie tak szybko, jak jej znakomita koleżanka Shiffrin, ale oglądanie tablicy wyników w połowie konkurencji musiało być przyjemne: Shiffrin, O'Brien, Gut-Behrami, Liensberger i na siódmym miejscu – Maryna. Różnice w ułamkach sekund.
Magdalena Łuczak, druga z Polek, która przyjechała w Dolomity tylko na ten start, zajmowała 25. miejsce, też dobre. Strata jak na debiutantkę nieduża – trochę ponad 3 sekundy. Do giganta zgłosiło się 99 pań, pojawiły się wszystkie. Do mety dotarła połowa – taki urok powszechnej międzynarodowej rywalizacji. W drugim przejeździe najpierw wystartowała najlepsza trzydziestka – w odwrotnej kolejności. Trasa była trochę dłuższa, choć bramek o dwie mniej. Magda Łuczak ruszyła jako piąta, po płynnym przejeździe objęła prowadzenie i nawet siadła na czerwonym fotelu dla liderek, co samo w sobie musiało dawać satysfakcję, bo chwilę posiedziała. Była ostatecznie 19.
Musieliśmy chwilę poczekać, aż zacznie się rywalizacja najszybszych, wreszcie na starcie pojawiła się biało-czerwona sylwetka na krwiście czerwonych nartach. Maryna znów wystartowała z ogniem, atakowała śmiało każdą bramkę, wszystko szło doskonale do lewego skrętu w drugiej połowie trasy. To był jedyny istotny błąd Polki w dwóch mistrzowskich przejazdach: narty prawie w poprzek stoku, prędkość stracona, ale ambicja kazała gnać dalej. Pognała, dojechała z 12. czasem.