Wiatr rzucił koło ratunkowe

Falstart na inaugurację: konkurs drużynowy został przerwany, a następnie odwołany. Dla Polaków to dobrze, bo byli daleko

Publikacja: 29.11.2008 01:02

Bardziej niż padający śnieg przeszkadzał w piątek skoczkom silny wiatr

Bardziej niż padający śnieg przeszkadzał w piątek skoczkom silny wiatr

Foto: Rzeczpospolita, Piotr Nowak PN Piotr Nowak

Zadymki śnieżne przechodziły nad Kuusamo już od rana. Zmusiły organizatorów do przekładania treningów dwuboistów, ale po południu się wydawało, że fińska pogoda zlituje się nad sportowcami. Zlitowała się, ale na krótko. Gdy konkurs przerywano, każda drużyna miała zaliczone trzy z ośmiu skoków, z czwartej grupy w pierwszej serii skoczyli tylko Ukrainiec Oleksandr Lazarowicz i Adam Małysz, na którym zawody się skończyły.

W piątek nie było decyzji, co dalej z konkursem drużynowym. Naradę w tej sprawie przełożono na sobotę. Na razie trzeba trzymać się programu, który mówi, że konkurs indywidualny odbędzie się w sobotę o 15 czasu polskiego (transmisja w TVP 1). Trzy godziny wcześniej w sprincie pobiegnie Justyna Kowalczyk.

Skoków było mało, ale trzeba to powiedzieć – seria treningowa oraz te kilka prób, jakie zobaczyliśmy później, nie zmieniły opinii, że praca trenera Łukasza Kruczka jeszcze nie przyniosła wyraźnej poprawy formy następców Adama Małysza. Polska drużyna po skokach Kamila Stocha (112,5 m) i Stefana Huli (97) była siódma, wyprzedzała tylko Ukrainę i Słowenię. Po próbie Marcina Bachledy (113) spadła na ósme miejsce.

Do najlepszych brakowało bardzo wiele metrów i punktów. Jest tylko trochę pociechy po jednym skoku mistrza z Wisły. Podczas serii treningowej Małysz znalazł wreszcie właściwy rytm odbicia i lotu – 130 m to był ósmy wynik, najlepszy polski skok w piątek. W konkursie nasz mistrz trafił fatalnie z pogodą, musiał czekać na odśnieżanie torów, zmarzł i skoczył tylko 104,5 m.

Można twierdzić, że zadymka nad skocznią Rukatunturi rządziła zawodami, lecz nie wpłynęła istotnie na umiejętności Austriaków: Wolfganga Loitzla na pierwszej zmianie, następnie Martina Kocha i Gregora Schlierenzauera. Austriacy nie przestraszyli się podmuchów w plecy, opadów śniegu, nie stresowały ich dobre próby przeciwników. Najkrótszy, ale dobry skok oddał Schlierenzauer – 127,5 m, Koch miał 141, a Loitzl 132 m. Skoczkowie Alexandra Pointnera prowadzili wyraźnie. Dobrze mieć taki kłopot bogactwa. Ubytku w osobie Martina Hoellwartha (dziś trenera Estonii) nikt nie zauważył, bo młodzi zdolni niecierpliwie pchają się do kadry.

Finowie chyba się zagapili, bo pierwszy raz przerwali zawody, gdy źle skoczył Harri Olli, jeden z tych niesfornych skoczków fińskich, którzy za bardzo lubią szybkie samochody i alkohol. Ledwie przekroczył 100 m. Do akcji ruszyli ludzie z miotłami, ale ich ciężka praca nie dała wiele. Anders Bardal skoczył 127 m, lecz za chwilę Małysz, choć podwyższono mu belkę o stopień, wylądował blisko. Miotły poszły w ruch ponownie. Wtedy właśnie jury postanowiło Polakom rzucić koło ratunkowe i po kilkunastu minutach wydało komunikat o powtórzeniu skoków trzeciej i czwartej grupy oraz skróceniu konkursu do jednej serii. Do poprawki miały zatem pójść najgorsze polskie skoki – Huli i Małysza. Nie udało się wykonać nawet tego skromnego planu. Z piątkowego programu na wieczór przy dużej skoczni w Ruce udały się zatem tylko fajerwerki.

Wobec odwołania skoków głównymi wydarzeniami dnia w Ruce stały się konferencje prasowe. Jedną zwołała firma Fischer, w której barwach skacze Małysz i biega Kowalczyk. Polski mistrz skoków był obecny, tak jak inne sławy używające czarno-zielonych nart, wśród nich Simon Ammann oraz biegaczki Pirjo Muranen, Marit Bjoergen i Charlotte Kalla. Powiedział, co należy powiedzieć przy takiej okazji – że ogień w nim nie wygasł i będzie się starał wygrywać dla dobra swojego i sponsora.

W tym samym czasie dyrektor Walter Hofer przedstawił w innym miejscu efekt swych przemyśleń co do nowej strategii promocyjnej skoków narciarskich. Pokazał nowe logo – złotego orła z wpisaną weń sylwetką narciarza w locie. To logo ma też nazwę: BERKUTSCHI. Słowo pochodzi ze stepów azjatyckich i oznacza władcę orłów, człowieka, który potrafił kierować tymi pięknymi ptakami. Nie ulega wątpliwości, kogo Hofer miał na myśli.

Wizja dyrektora spodobała się władzom FIS oraz sponsorom, firmom Adidas oraz Bet-at-Home. Co z tego wynikło, każdy może sprawdzić na stronie internetowej [link=http://www.berkutschi.com]www.berkutschi.com[/link].

Kolarstwo
Michał Kwiatkowski wciąż jeszcze wygrywa
Inne sporty
Super Bowl. Wysokie loty Orłów
doping
Zielony ład w kolarstwie. Tlenek węgla oficjalnie zakazany
Inne sporty
Finał Super Bowl. Zwycięzca bierze wszystko
Inne sporty
Za bardzo lewicowy. Martin Fourcade wycofuje swoją kandydaturę
Materiał Promocyjny
Raportowanie zrównoważonego rozwoju - CSRD/ESRS w praktyce