Jednym z tych, którzy będą gonić fenomenalnego Norwega, jest Tomasz Sikora. Ale na razie forma najlepszego polskiego biatlonisty jest niewiadomą, gdyż po raz pierwszy przygotowywał się do sezonu sam. Wicemistrz olimpijski z Turynu przyznał w rozmowie z „‚Rz”, że nosił się z takim zamiarem od dawna, a trener Roman Bondaruk nie protestował. Co więcej, był pierwszym, który go do tego namawiał.
Sikora nie silił się jednak na eksperymenty, robił to co w poprzednich latach. Zmienił sobie tylko geografię przygotowań. – Po prostu zwiedzałem inne zakątki świata. Trenowałem w Zakopanem i Dusznikach, później na Litwie, Łotwie i w Estonii. Ale pierwsze zgrupowanie na nartach spędziłem już z resztą kadry na lodowcu w Austrii i we Włoszech – opowiadał dziennikarzom podczas niedawnej konferencji prasowej.
Dla Sikory przygotowania do tego sezonu są jednocześnie przygotowaniami do igrzysk olimpijskich w Vancouver (2010). I to wcale nie musi być ostatnia wielka impreza w karierze najlepszego naszego biatlonisty. Czeskie Nove Mesto, gdzie w 2013 roku odbędą się mistrzostwa świata, w swojej reklamie wykorzystuje wypowiedź Polaka, który mówi, że właśnie wtedy chciałby pożegnać się ze sportem. Sikora, gdy to słyszy, tylko się uśmiecha i pyta: – A nie lepiej zrobić to rok później na igrzyskach w Soczi?
Na razie jednak czeka go pierwszy start w zawodach Pucharu Świata. Ubiegłą edycję tej imprezy Sikora zakończył na 12. miejscu, ale miał też swoje chwile szczęścia. Wygrał sprint w Oberhofie i bieg ze startu wspólnego w Chanty Mansijsku. Kryształową Kulę po raz piąty wywalczył najbardziej utytułowany biatlonista wszech czasów Ole Einar Bjoerndalen. 34-letni Norweg wcześniej zdobywał Puchar Świata w 1998, 2003, 2005 i 2006 roku. W dorobku ma też pięć złotych medali olimpijskich.
Sikora twierdzi, że w tym sezonie Bjoerndalen też będzie faworytem: – Widziałem go w Austrii na lodowcu i biegał tak, że wszyscy oglądali jego plecy. Tylko jego rodak 23-letni Emil Hegle Svendsen będzie w stanie mu zagrozić.