Cztery milimetry od złota

Tomasz Sikora był dziewiąty w na 20 km. W biegu Polak wygrał ze wszystkimi, jeden celny strzał dzielił go od odebrania trzeciego tytułu Ole Einarowi Bjoerndalenowi - pisze Krzysztof Rawa z Pyeongchang

Aktualizacja: 17.02.2009 17:40 Publikacja: 17.02.2009 16:04

Ole Einar Bjoerndalen na trasie biegu

Ole Einar Bjoerndalen na trasie biegu

Foto: AFP

Startują wszyscy, wygrywa Bjoerndalen. Ta najkrótsza definicja biatlonu w PyeongChang wciąż jest prawdziwa. We wtorek Norweg wyprzedził na mecie Niemca Christopha Stephana i Chorwata Jakova Faka. Do trzynastego złota w mistrzostwach świata dołożył nowy rekord: 87 zwycięstw w zawodach Pucharu Świata, pozbawił go samego Ingemara Stenmarka.

Bieg indywidualny na 20 km, najstarsza konkurencja biatlonu, zaczął się tak jak marzyła polska ekipa: Tomasz Sikora po pierwszym bezbłędnym strzelaniu objął prowadzenie. Startował jako trzeci, żółta koszulka lidera Pucharu Świata była doskonale widoczna nawet w ostrym słońcu, mróz minus 7 stopni, wiatr chwilami jakby słabszy od tutejszej normy. Na trybunach znów krzyki rosyjskie, w głośnikach muzyka niemiecka, na śniegu przed trybunami ludowe tancerki koreańskie w wieku dojrzałym – urok biatlonu ma wiele odcieni.

Minuty mijały, nikt nie był szybszy od Polaka, nawet wielki Bjoerndalen. Jeden znany rywal ubył od razu. Emil Hegle Svendsen znów nie wystartował, choć do końca był na liście. Obrońcy tytułu się nie zastępuje. Pytanie o zdrowie Norwega nadal nie ma odpowiedzi. – Poszedł na trening, ale ponoć za szybko rosło mu tętno po wysiłku, więc uznał, że nie jest gotów. Może pobiegnie w sztafecie mieszanej – mówił jeden z norweskich dziennikarzy. Były lider PŚ zachowuje się dziwnie, przyszedł w poniedziałek wieczorem na kolację, wziął talerz w rękę, rozejrzał się po wielkiej sali, skrzywił, zrobił nagły zwrot i poszedł do windy – tę scenę widzieli wszyscy obecni w restauracji hotelowej.

Po Sikorze w biegu na 20 km patrzyliśmy na Rosjanina Maksima Czudowa, pozostałych Norwegów, Niemca Michaela Greisa, pucharowego lidera tej konkurencji – żaden nie był we wtorek tak szybki jak Polak. W kolejce do startu stanęło wprawdzie 120 ludzi, ale najlepsi w większości byli z przodu. Drugie strzelanie, tym razem na stojąco i od razu zawód – dwa polskie pudła. Kara jest surowa, po minucie za każdy nieudany strzał, więc zaczęło się liczenie ilu rywali będzie wyżej. Nie było ich tak wielu, w sumie siedmiu, różnica czasu do podium nie była wielka, nadzieja mimo wszystko jeszcze trwała.

Bjoerndalen drugi raz strzelał bezbłędnie, znów krążki spadały wedle znanej od lat kolejności – pierwszy od lewej, drugi, trzeci, piąty i na końcu czwarty. Trzeba było godzić się z myślą, że Norweg wygra. Za nim trwało tasowanie: Czudow wyżej, Greis niżej, dobrze strzelali Simon Fourcade, Iwan Czerezow i Jakov Fak, Chorwat, którego w tym towarzystwie nigdy nie widziano tak wysoko.

Tomasz Sikora znów raz nie trafił podczas trzeciego strzelania. Wiatr robił jednak szkody i innym, na czysto w całym biegu strzelił tylko Estończyk Martten Kaldvee, który zajął 45. miejsce. Tablica świetlna mieści dziewięć nazwisk, polskie wciąż na niej widniało, choć nie na pierwszym miejscu. Gdy żółta koszulka pojawiła się na strzelnicy po raz czwarty szybkie szacunki wciąż mówiły: zero minut karnych oznacza polski medal. Nie wiedzieliśmy wtedy, że nawet złoty.

Sikora strzelał szybko, równo, cztery krążki spadły błyskawicznie, piąty, który to raz tej zimy – nie spadł. Trenerka Nadia Biłowa pokazała nam potem tarczę z analizą tego strzelania: cztery trafienia prawie w centrum, piąte z prawej strony, tuż za czarną krawędzią, na godzinie czwartej. – Do medalu zabrakło jakieś trzy, może cztery milimetry – mówiła z żalem.

Polak pognał do mety jak koreański wicher, wygrał bieg z mistrzem Bjoerndalenem o 15 sekund, innym dołożył znacznie więcej. Na mecie był na siebie wściekły. Przebrał się na mrozie i poszedł do baraku, by wyrzucić z siebie emocje. Wrócił spokojniejszy, by samotnie popatrzeć przy barierce jak Bjoerndalen zdobywa złoto, prawie jego złoto. Norweg miał szczęście, biegł na tyle szybko, że nawet trzy pudła w drugiej połowie wyścigu nie pozbawiły go tytułu. Goniącymi okazali się dobrzy strzelcy, ale średni biegacze: Stephan i Fak, chorwacki mistrz świata juniorów z zeszłego roku, który miał wyścig życia.

Do dekoracji Sikora jednak poszedł, bo w PyeongChang nagradza się pierwszą ósemkę, a organizatorzy musieli odrobić zaległości: wręczenie medali za bieg pościgowy. Bjoerndalen wziął dwa złote krążki, przyszedł na konferencję prasową, ale nie został jej gwiazdą. Kamery i mikrofony skierowano na Czudowa, który zaapelował, by za plecami Rosjan nie organizować antydopingowej krucjaty, tylko po słowiańsku mówić sobie trudne słowa w oczy. Jak mówić, skoro ekipa szwedzka odbiera już telefony z groźbami po rosyjsku za nawoływanie do bojkotu finału Pucharu Świata w Chanty Mansijsku, rodacy Czudowa rozważają też protest w Trybunale Arbitrażowym ds Sportu w sprawie wyników biegu pościgowego. Rodzina biatlonowa trochę się pokłóciła.

[ramka][b]Roman Bondaruk, trener reprezentacji Polski[/b]

Cóż można powiedzieć? Wszyscy widzieliśmy – jeden niecelny strzał mniej i byłoby polskie złoto. Powiem uczciwe, nie wiem dlaczego Tomek spudłował ostatni strzał. Wydawało się, że wszystko zrobił jak trzeba, tempo było odpowiednie, wszystkie ustawienia techniczne broni prawidłowe i nastawienie psychiczne do strzelania właściwe. Może to po prostu pech, jeden nagły silniejszy podmuch, który zepchnął pocisk w prawo. Na pewno nic nie będziemy teraz zmieniać w sposobie strzelania Sikory. To nie jest dobry pomysł, takie nagłe poprawki. Wiem, że trudna sytuacja go nie złamie. On wytrzymuje takie napięcia. Wciąż ma szansę na medal. Wystartuje także zgodnie z planem w czwartek w sztafecie mieszanej.[i]not. k.r.[/i][/ramka]

[ramka][b]Bieg indywidualny mężczyzn (20 km): [/b]

1. O. E. Bjoerndalen (Norwegia) 52.28,0 min. (0+0+2+1 min. kary);

2. Ch. Stephan (Niemcy) 14,1 s straty (1+0+0+0);

3. J. Fak (Chorwacja) 17,1 (0+0+0+1);

4. S. Fourcade (Francja) 18,0 (0+0+1+1);

5. D. Ekholm (Szwecja) 26,3 (0+1+0+0);

6. D. Landertinger (Austria) 36,0 (0+0+1+1);

...

9. T. Sikora 44,9 (0+2+1+1);

66. K. Pływaczyk 6.20,9 (3+2+0+0);

83. S. Witek 8.07,2 (0+1+3+1);

109. A. Kwak 13,33.4 (5+2+2+1). [/ramka]

[ramka][b]Klasyfikacja PŚ:[/b]

1. Sikora 658 pkt.,

2. Bjoerndalen 630,

3. M. Czudow (Rosja) 573,

4. E. H. Svendsen (Norwegia) 570,

5. M. Greis (Niemcy) 495,

6. A. Os (Norwegia) 464. [/ramka]

Startują wszyscy, wygrywa Bjoerndalen. Ta najkrótsza definicja biatlonu w PyeongChang wciąż jest prawdziwa. We wtorek Norweg wyprzedził na mecie Niemca Christopha Stephana i Chorwata Jakova Faka. Do trzynastego złota w mistrzostwach świata dołożył nowy rekord: 87 zwycięstw w zawodach Pucharu Świata, pozbawił go samego Ingemara Stenmarka.

Bieg indywidualny na 20 km, najstarsza konkurencja biatlonu, zaczął się tak jak marzyła polska ekipa: Tomasz Sikora po pierwszym bezbłędnym strzelaniu objął prowadzenie. Startował jako trzeci, żółta koszulka lidera Pucharu Świata była doskonale widoczna nawet w ostrym słońcu, mróz minus 7 stopni, wiatr chwilami jakby słabszy od tutejszej normy. Na trybunach znów krzyki rosyjskie, w głośnikach muzyka niemiecka, na śniegu przed trybunami ludowe tancerki koreańskie w wieku dojrzałym – urok biatlonu ma wiele odcieni.

Pozostało 87% artykułu
Inne sporty
Natalia Sidorowicz odniosła życiowy sukces. Czy pójdzie za ciosem?
Inne sporty
Sergij Bezuglij i Mariusz Szałkowski poprowadzą reprezentację
szermierka
Sankcje działają. Aliszer Usmanow nagle rezygnuje
kajakarstwo
Polskie kajakarki mają nowego trenera. Zbigniew Kowalczuk zastąpi Tomasza Kryka
Materiał Promocyjny
Przewaga technologii sprawdza się na drodze
Inne sporty
Święto polskiej gimnastyki. Rekordowy trening w Gdańsku
Materiał Promocyjny
Transformacja w miastach wymaga współpracy samorządu z biznesem i nauką