Nie wszystkie musimy się kochać

Justyna Kowalczyk dla "Rz" o pogoni za Kryształową Kulą, świeżej przyjaźni z Petrą Majdić i nieprzystępnych Finkach

Aktualizacja: 15.03.2009 20:25 Publikacja: 15.03.2009 16:02

Nie wszystkie musimy się kochać

Foto: Fotorzepa, Piotr Nowak PN Piotr Nowak

[b]„Rz”: Pięć kilometrów do mety w Trondheim, biegnie pani między dwiema Norweżkami, Kristin Stoermer Steirą i Therese Johaug, i wybiera moment do ostatniego ataku. Przyszło pani wtedy do głowy, że na metę wbiegnie pani między Petrą Majdić a Masako Ishidą? [/b]

[b]Justyna Kowalczyk:[/b] Wydawało mi się to mało prawdopodobne. Nawet nierealne. Serwismeni Petry przeszli samych siebie, po zmianie nart Słowenka zrobiła coś niesamowitego, pewnie pierwszy i ostatni raz. Była piekielnie szybka na zjazdach. My przy zmiennej pogodzie niestety nie do końca trafiliśmy ze smarowaniem. Narty świetnie trzymały na podbiegach, ale na zjazdach traciłam. Tak naprawdę przegrałam w sobotę nie tyle z Petrą, co jej serwismenami. A Japonka Ishida wszystkich nas zadziwiła. To jej pierwsze podium w Pucharze Świata.

[b]Jak pani zapamięta ten bieg? Jako ten, w którym udało się zapewnić Kryształową Kulę za biegi dystansowe i odrobić 20 punktów do Majdić, czy jako straconą szansę na prowadzenie w PŚ? [/b]

Obawiałam się tego biegu. Nawet mistrzyni świata musi się bać 30 kilometrów, nawet Virpi Kuitunen w najlepszej formie się bała. Kto nie czuje respektu przed trzydziestką, ten albo jej nie kończy, albo przybiega na dalekim miejscu. Nie ma się czego wstydzić. Chłopakom też drżą nogi przed startem na 50 km. Ale wszystko dobrze się skończyło. Jestem zadowolona. Uzbierałam dużo punktów, podobało mi się. Niby nie wygrałam tego biegu, ale jednak zdobyłam w nim najwięcej. Pomysł z lotnymi premiami - świetny. Wszystkie zgarnęłam, więc co innego mogłabym powiedzieć? A do tego mojej rywalce Aino Kaisie Saarinen bieg się nie udał, i małej Kryształowej Kuli za dystanse nikt mi już nie odbierze.

[b]Pojedynek z Saarinen to była sprawa tylko sportowa, czy też osobista? Między panią a Finką nie ma chyba szczególnej sympatii. [/b]

Czy trzeba się kochać, żeby biec po jednej trasie? Powiedzmy, że ja średnio lubię ją, a ona nie przepada za mną. Ale to nic wielkiego.

[b]Saarinen ciężko znosi porażki. Finowie mówią, że jest chorobliwie ambitna, co kończy się tym, że na trasie częściej słucha serca niż głowy. [/b]

Nie uważam tego za złą cechę. Gdyby serce jej nie dyktowało co ma robić, niczego by nie osiągnęła. To serce wygania na codzienny trening i pcha do mety. A że czasami ambicja ją rozsadza? Ma agresywny styl biegania, ale wystarczy się na trasie trzymać z daleka od niej i po kłopocie.

[b]Nie zawsze można się trzymać z daleka. Był taki sprint w tym sezonie, gdy Saarinen wyprzedziła panią, depcząc po narcie. Przeprosiła potem? [/b]

To nie jest sport, w którym się za wszystko przeprasza. Raz ty komuś, raz on tobie. Takie starcia raczej szybko idą w zapomnienie. Sezon toczy się dalej.

[b]Pani ma już Kryształową Kulę za biegi dystansowe, Majdić za sprinty, wszystko wskazuje, że walka o Puchar Świata rozstrzygnie się między wami, a biegaczki ze Skandynawii i Włoch zostaną z pustymi rękami. Tego nie było w PŚ od lat 90., gdy biegała jeszcze Jelena Wialbe i Rosjanki brały wszystko. [/b]

Ostatnie dwa sezony to rządy Virpi Kuitunen, wcześniej Norweżek Marit Bjoergen i Bente Skari, z przerwą na Kryształową Kulę dla Gabrieli Paruzzi w 2004 roku. Dominacja skandynawskich dziewczyn trwała bardzo długo, trzeba to było wreszcie zmienić.

[b]Jak Skandynawia znosi to, że Kryształowe Kule zbierają teraz Słowianki? Są w biegach takie podziały? Albo np. Wschód kontra Północ? [/b]

Skandynawia też nie do końca trzyma się razem, bo Finki są odseparowane od reszty, nieprzystępne. Zresztą są również odseparowane od siebie, u nich konkurencja jest ogromna. Ja czuję się najsilniej związana z Rosjankami i z Ukrainką Walą Szewczenko. Wspieramy się z Petrą Majdić w walce o tytuły w tym sezonie, ale nasze koleżeństwo jest świeżej daty, wcześniej się nie lubiłyśmy. A z sukcesów Petry Skandynawia rzeczywiście się nie cieszy, dziewczyny z Północy za nią nie przepadają. Chodzi o jej temperament i o to, że na trasie walczy bez pardonu.

[b]Po sprincie w Lahti, gdzie zabiegła drogę Pirjo Muranen, niewiele brakowało by Finka skoczyła jej do oczu. [/b]

Petra jest silna, więc może sobie na to pozwolić. W Lahti miała rację. Finowie przygotowali tak wąskie trasy, że nie było gdzie wyprzedzać i musiała wskoczyć przed Muranen. Jak nauczą się robić szersze, to nie będzie konfliktów.

[b]Kilka lat temu mówiła pani, że prawdziwa biegaczka narciarska powinna być jak Bjoergen: dobra w każdej konkurencji. Wtedy Marit była królową nart, dziś jest za panią. Wzory do naśladowania się zmieniły? [/b]

Nigdy nie było tak, że kogoś naśladowałam we wszystkim. Podpatrywałam wielu zawodników i starałam się brać to, co najlepsze. W Andrusa Verpaalu, jego styl biegania, jestem wpatrzona od dziesięciu lat, a nie zawsze potrafię go naśladować. Udaje się tylko, gdy jestem w dobrej formie. Ale podpatruję różne style cały czas, złote medale z Liberca tego nie zmieniły. Nie znam żadnej biegaczki, która byłaby wzorem dla samej siebie.

[b]Kuitunen sprawia takie wrażenie.[/b]

O, nie. Pozory mylą. Ostatnio rozmawiałyśmy dłużej na ten temat i ona świetnie sobie zdaje sprawę z tego, w czym jest mocna, a w czym nie. Akurat Virpi to bardzo sympatyczna dziewczyna. Może dla kogoś kto patrzy z boku, wydaje się wyniosła, ale przecież to jest dojrzała kobieta, która wygrała tyle trofeów. Musi się zachowywać dostojnie.

[b]Kuitunen jest dla biegaczek tym, kim dla biatlonistów Ole Einar Bjoerndalen? [/b]

Bjoerndalen jest ikoną, widziałam co się dzieje wokół niego w Norwegii. U nas nie ma nikogo takiego, w kogo cała reszta zawodniczek by się wpatrywała. Owszem, dla niektórych pewnie Virpi jest wzorem, ale dla mnie największą z wciąż startujących biegaczek pozostaje Bjoergen. Osiągnęła więcej niż Virpi.

[b]Za tydzień kończy się sezon, zostały cztery starty i 91 pkt straty do Majdić. Po mistrzostwach świata mówiła pani, że plan na ten sezon jest już wykonany i nie należy w pani widzieć faworytki do zdobycia Kryształowej Kuli. Bo sprinty wygra Majdić, bo choroba po MŚ, bo mogą być problemy z motywacją, itd. To była szczera deklaracja, czy jak to pani nazwała w Libercu, „kołowanie dziennikarzy”? [/b]

Wszystko podtrzymuję. Przed ostatnimi biegami też nie będzie żadnych obietnic. Nie będę sobie obciążać głowy przed startem. Co miałam zrobić w tym sezonie, to zrobiłam. Reszta będzie ponad plan. Przed finałem w Falun nie mam żadnych oczekiwań. Znam trasy, bo jeździmy tam od czterech lat. Organizatorzy lubią każdego roku coś zmienić. Ale po pierwsze, to nie mogą być wielkie zmiany, a po drugie - będą takie same dla wszystkich.

[i]Rozmawiał Paweł Wilkowicz [/i]

[b]„Rz”: Pięć kilometrów do mety w Trondheim, biegnie pani między dwiema Norweżkami, Kristin Stoermer Steirą i Therese Johaug, i wybiera moment do ostatniego ataku. Przyszło pani wtedy do głowy, że na metę wbiegnie pani między Petrą Majdić a Masako Ishidą? [/b]

[b]Justyna Kowalczyk:[/b] Wydawało mi się to mało prawdopodobne. Nawet nierealne. Serwismeni Petry przeszli samych siebie, po zmianie nart Słowenka zrobiła coś niesamowitego, pewnie pierwszy i ostatni raz. Była piekielnie szybka na zjazdach. My przy zmiennej pogodzie niestety nie do końca trafiliśmy ze smarowaniem. Narty świetnie trzymały na podbiegach, ale na zjazdach traciłam. Tak naprawdę przegrałam w sobotę nie tyle z Petrą, co jej serwismenami. A Japonka Ishida wszystkich nas zadziwiła. To jej pierwsze podium w Pucharze Świata.

Pozostało jeszcze 89% artykułu
kolarstwo
Paryż - Roubaix. Upadek Tadeja Pogacara. Mathieu Van Der Poel zwycięża
szachy
Jan-Krzysztof Duda znów zagra w Polsce. Celuje w zwycięstwo
Inne sporty
Polacy szykują się do sezonu. Wrócą na olimpijski tor
Inne sporty
Gwiazdy szachów znów w Warszawie. Zagrają Jan-Krzysztof Duda i Alireza Firouzja
Materiał Partnera
Konieczność transformacji energetycznej i rola samorządów
kajakarstwo
Klaudia Zwolińska szykuje się do nowego sezonu. Cel to mistrzostwa świata