W środę świeciło słońce, dziś nad Letalnicą, największą skocznią na świecie, mają być ciężkie chmury. Na zeskoku śnieg, na okolicznych szczytach też biało, ale wokół zielono, wiosna już przyszła. Tak jest co roku.
Pięć lat temu Janne Ahonen przeleciał tu 240 m, ale upadł przy lądowaniu i nieoficjalny rekord świata w długości lotu narciarskiego należy do Norwega Bjoerna Einara Romoerena (239). Adam Małysz w 2003 roku podczas treningu przeleciał tu 225 m, wyrównując ówczesny rekord świata Austriaka Andreasa Goldbergera. Od tego czasu żaden polski skoczek nie wylądował dalej.
– W lotach radzą sobie tylko najlepsi i najmocniejsi psychicznie, tacy jak Małysz – uważa fiński trener Norwegów Mika Kojonkoski. Ostatnie mistrzostwa świata w Oberstdorfie (2008) były triumfem Austriaków. Gregor Schlierenzauer wyprzedził swojego rodaka Martina Kocha, a drużyna Alexandra Pointnera nie miała sobie równych.
Pytanie, czy Austriacy potrafią te tytuły obronić w Planicy. Schlierenzauer wydaje się już zmęczony sezonem, a Wolfgang Loitzl i Andreas Kofler nigdy nie przepadali za lotami. Zostaje jeszcze znakomity lotnik Koch i wszechstronny Thomas Morgenstern. Może Pointner zdecyduje się wystawić byłego dwuboistę Davida Zaunera, który w ostatnich konkursach Pucharu Świata spisywał się świetnie.
Gdyby te konkursy brać pod uwagę, to kandydatów do zwycięstwa na Letalnicy byłoby dwóch: Szwajcar Simon Ammann i Małysz. No może jeszcze Schlierenzauer. Jeśli w debiucie potrafił zdobyć dwa złote medale, to teraz nie powinno zabraknąć go na podium.