Gregor Schlierenzauer mówił przed przyjazdem do Soczi, że liczą się już dla niego tylko igrzyska i spróbuje się w tamtejszej skoczni zakochać. Zanosi się na trudną miłość: Schlierenzauer pierwszy konkurs wygrał, ale w drugim zajął dopiero 25. miejsce. Lepiej będzie wspominał Soczi Andreas Kofler, który wygrał wczoraj, a w sobotę był trzeci.
Taki jest na razie początek sezonu: trudno znaleźć skoczka, który by się uchronił przed potknięciem, jedynie Anders Bardal jeszcze ani razu nie wypadł poza czołową dziesiątkę. Nie zmienia się tylko to, że najmocniejszą drużyną są dziś Niemcy. Mają lidera PŚ Severina Freunda, wczoraj mieli aż czterech skoczków w czołowej szóstce. W polskiej drużynie liderem pozostaje Dawid Kubacki, który był wczoraj 17., najwyżej w karierze. Kamil Stoch i Piotr Żyła w weekend trenowali w Ramsau, wrócą na konkursy w Engelbergu.
W Soczi wokół skoczni za 50 mln euro straszy na razie plac budowy, a wokół czarne wzgórza. Wynajęci specjaliści z Planicy przygotowali obiekt do konkursu tylko dzięki zapasom śniegu z ubiegłego roku.
Pod nieobecność Justyny Kowalczyk i najlepszych Norweżek sprinty w Quebecu wygrała Kikkan Randall i została wiceliderką Pucharu Świata. Od czwartku PŚ w Canmore – już z Justyną.