Justyna Kowalczyk zaczyna tegoroczne starty pucharowe w miejscu, które zna bardzo dobrze. Przyjeżdżała do Kuusamo już w 2003 roku, wtedy gdy długie godziny jechała tam z Estonii autem, tylko z trenerem Aleksandrem Wierietielnym jako kierowcą, serwismenem i masażystą.
„Nordyckie otwarcie" w Laponii, jak nazywa się połączone zawody w skokach, biegach i kombinacji norweskiej na starcie zimy, zwykle ściągało media i publiczność z powodu konkursów skoczków, ale i pozostałe dyscypliny narciarskie mają tam swoje ważne miejsce.
Kto był w tamtych okolicach, wie dobrze, że wielki start Pucharu Świata w biegach odbywa się tak naprawdę 25 km za niedużym miasteczkiem turystycznym Kuusamo (największą jego zaletą jest małe lotnisko i sporo hoteli), w ośrodku narciarskim Ruka, który ma nie tylko ok. 500 km świetnych tras biegowych (zamienianych latem na ścieżki rowerowe) oraz dużą skocznię narciarską Rukatunturi z małym stadionem narciarskim obok, ale także liczne, oświetlone całą dobę stoki alpejskie.
Do Ruki z hoteli Kuusamo prowadzi dobra szosa, posypywana, fińskim obyczajem, tylko żwirem. Autobusy jeżdżą często, miłośnicy nart i snowboardu nie mają kłopotu z dojazdem, choć muszą się przyzwyczaić do tłoku.
Ruka jest bowiem popularna w Finlandii, a także w Rosji, do której blisko. Ośrodek rośnie z roku na rok, sportowcy od dawna mieszkają tam na miejscu, bo dużych hoteli, domków noclegowych i apartamentów przybywa w okolicy bez przerwy. W zasadzie Ruka jest już całkiem samowystarczalnym miasteczkiem z miejscami noclegowymi, sklepami, restauracjami i siecią transportową po okolicy. Kto się wybiera, powinien wiedzieć – tanio nie jest, ale atrakcji zimowych dużo.