Zima wciąż czeka na przyjście w Rudawy, ale nadzieja na gładki start 36. cyklu konkursów pucharowych jest większa niż rok temu. Skocznia Vogtland Arena jest już gotowa – a fińskie maszyny pobieliły ją 3 tysiącami metrów sześciennych sztucznego śniegu. Na rynku czeka scena, powitalna impreza z laserami i fajerwerkami przygotowana, bilety (najdroższe po 30 euro na dwa konkursy) jeszcze są.
Kamil Stoch, Piotr Żyła, Maciej Kot, Jan Ziobro, Dawid Kubacki, Bartłomiej Kłusek i Stefan Hula to polska siódemka, którą zabrał do Niemiec trener Łukasz Kruczek. Na inaugurację skoczkowie patrzą spokojnie. Dość rzadko przyszły mistrz sezonu zaczyna od zwycięstwa w pierwszym konkursie. Ostatni taki przypadek to sukces Thomasa Morgensterna zimą 2007/2008, udało się także Adamowi Małyszowi w sezonie 2001/2002. Krzysztof Biegun po ubiegłorocznym zwycięstwie na inaugurację ostatecznie zajął w klasyfikacji końcowej PŚ dopiero 35. miejsce.
Polacy i ich trener potwierdzają, że przygotowania poszły dobrze, medale olimpijskie Stocha i inne sukcesy budzą słuszną dumę, ale za poprzednie osiągnięcia bonusów nie ma. Nowy sezon to więc nowe ambicje i marzenia.
Rywale wstrzymywali się z podaniem składów, czas minął, trzeba było odkryć karty. Nie ma zaskoczenia. Najbardziej znani nieobecni to już na zawsze Thomas Morgenstern i czasowo Janne Ahonen, Jakub Janda oraz Dmitrij Wasiliew.
Liderem Niemców pozostaje Severin Freund, Słoweńców – Peter Prevc. Tak jak Polacy te trzy drużyny wystawiają po siedmiu skoczków. Norwegów prowadzi po staremu Anders Bardal, a nową twarzą w ich drużynie będzie odkryty latem talent – 19-letni Phillip Sjoeen. Austriacy z Gregorem Schlierenzauerem, Szwajcarzy wciąż z Simonem Ammannem, Czesi przywożą tylko czwórkę, wyniki z ubiegłej zimy na więcej nie pozwalają.