Austria naprężyła muskuły

Oba treningi zjazdu w Kitzbühel wygrał Kjetil Jansrud. 75. Hahenkamm Rennen zaczyna piątkowy supergigant.

Aktualizacja: 23.01.2015 09:39 Publikacja: 23.01.2015 00:00

Austria naprężyła muskuły

Foto: AFP

Warto oglądać treningi. Droga jest prosta – w centrum, tuż obok dworca kolejowego, znajduje się stacja kolejki linowej, skipass w dłoń i czerwone gondole czekają. Dobrze to miejscowi wymyślili – na ściankach wagoników widać nazwiska i flagi narodowe zwycięzców zjazdu w Hahenkamm Rennen. Każdy patrzy i pamięta.

Podjeżdża zatem Jean-Claude Killy, cztery osoby wskakują na podgrzewane siedzenia, narty w boczne kieszenie i jazda w górę. Po lewej góry i wielkie sosny, po prawej wielki Streif.

Gondola płynie kilkanaście minut. Stąd już tylko kilkadziesiąt metrów – albo narty na jednej z 21 tras, albo jak najbliżej czerwonych siatek okalających trasę zjazdową. Trening jest w porze wyścigu, o 11.45, więc śmiało można połączyć jedno z drugim. Kto chce, może stanąć za budynkiem startowym. Widać stąd serwismenów, którzy na kolanach wcierają i wycierają ślizgi, no i sportowych bohaterów Austrii.

Trzeba to jasno napisać – w Kitzbühel podczas wyścigów z Koguciego Grzbietu dla miejscowych liczy się zwycięzca w zjeździe. Kombinacja, slalom, supergigant (ten najbliższy w piątek o 11.30, transmisja w Eurosporcie) są oczywiście ważne, ale najważniejsze, kto brutalnej trasie pokaże swą przewagę.

Bohaterowie przybywają, jeszcze stresu nie widać. Hannes Reichelt pozuje z nastolatkami do wspólnych fotek. Bode Miller na okrzyki gapiów reaguje uśmiechem, macha ręką i też pozdrawia. Jest trochę jak tutejszy, bo przecież od dawna reklamuje na kasku Soelden czyli Tyrol, i mówi po niemiecku.

Widać rozgrzewkę, więc panie chętniej robią sobie przerwę w nartach i patrzą zachwycone, jak muskularni mężczyźni w obcisłych kombinezonach z napisem „Power Austria" prężą muskuły, machają nogami, łapią lekarskie piłki, podskakują.

Spiker woła, że czas, trzeba biec na drugą stronę, by zobaczyć bramkę startową. Wiele nie widać, z najlepszych miejsc tylko pierwszy szus, potem skręt w lewo i skok w przepaść, czyli w Mousefalle, po paru sekundach gdzieś daleko w dole wyłania się mała sylwetka pędzącego narciarza i zaraz znika za kolejnym zakrętem.

Komu takie widoki oraz panorama Kitzbühel i Kirchbergu z wysokości 1668 m się nudzą, wraca na dół i ogląda alpejczyków na mecie. 50 tysięcy osób zmieści się w okolicy na pewno. Z dołu widać trzy ostre progi, zakręt w prawo, ostatni groźny skok, potem szus do mety i można klaskać.

Po ostatnim z 59 uczestników treningu zdecydowana większość widzów natychmiast przypina narty i jedzie do czerwonej kolejki. Tradycja tradycją, jubileusz jubileuszem, ale w Kitzbühel narty są dla wszystkich.

pływanie
Bartosz Kizierowski trenerem reprezentacji Polski
Inne sporty
Mistrzostwa Europy. Damian Żurek i Kaja Ziomek-Nogal blisko podium
Szachy
Sukces polskiego arcymistrza. Jan-Krzysztof Duda z medalem mistrzostw świata
Inne sporty
Polak płynie do USA. Ksawery Masiuk będzie trenował ze szkoleniowcem legend
Inne sporty
Czy to najlepszy sportowiec 2024 roku? Dokonał rzeczy wyjątkowych