Australijczyk blisko szczęścia był już w środę. Wtedy też uciekał i przed ostatnim wzniesieniem doścignął prowadzącego Jana Tratnika (Bahrain-Merida), ale Słoweniec odparł jego atak. Teraz O’Connor dopiął swego potwierdzając, że warto próbować - nawet dzień po dniu.
Faworyci wyścigu nie skorzystali z okazji, aby zaatakować jadącego czternasty dzień z rzędu w różowej koszulce Joao Almeidę (Deceuninck-Quick Step). Portugalczyk wciąż jest liderem klasyfikacji generalnej, a do końca Giro pozostały dwa etapy górskie, jeden sprinterski oraz jazda indywidualna na czas.
Majka dotarł do mety z najlepszymi i na ostatnich metrach próbował nawet akcji zaczepnej, ale nie zdołał oderwać się od grupy. To dobry sygnał, bo przed etapem mówiło się, że Polak ma problemy żołądkowe, co zwiastowało kłopoty na trasie.