Zakończenie PŚ na Letalnicy zapamiętamy z wielu powodów: Niemcy ucieszyli się, że wreszcie mają następcę Martina Schmitta, Słoweńcy, że zdobyli u siebie niemal wszystko, kibice skoków, bo zobaczyli finał, jakiego wcześniej nie widziano.
Po pierwszej serii niedzielnego konkursu zdobywcą PŚ wydawał się Prevc, gdyż Freund na siódmym miejscu tracił do wirtualnego lidera 20 punktów.
Niespodziewaną zmianę sytuacji spowodował znakomity drugi skok innego Słoweńca – Jurija Tepeša. Kolega Prevca uzyskał 244 m i zdobył taką przewagę, że nikt nie był w stanie go wyprzedzić: ani drugi w połowie konkursu Kamil Stoch (ostatecznie był piąty), ani lider.