Podłamany po środowej czasówce, w której stracił miejsce na podium, polski kolarz wszystkie siły zostawił na sobotni etap, mocno dający w kość, z czterema premiami górskimi. Do prowadzącego Holendra Toma Dumoulina tracił dwie i pół minuty. Sporo, zważywszy na to, że do tej pory lider, podczas znacznie cięższych prób w Andorze i Górach Kantabryjskich nie pozwolił najlepszym góralom na wypracowanie znacznej przewagi.
Holender w końcu jednak okazał słabość. Kolarze grupy Astana, prowadzący swojego lidera Fabio Aru, drugi w klasyfikacji Joaquim Rodriguez i Majka na trzeciej z czterech górskich premii narzucili takie tempo, że wydawało się, iż Dumoulin stoi w miejscu. Na metę przyjechał kilka minut za najlepszymi. Ostatecznie zajął w wyścigu szóste miejsce. Był przybity, uznał to za porażkę.
Majka pojechał najlepszy etap w tegorocznej Vuelcie. Postawił wszystko na jedną kartę. Wypruwał żyły, żeby wskoczyć na podium, oddał serce za to, żeby być drugim. Odrobił do Rodrigueza niespełna minutę, zabrakło mu do drugiej pozycji w klasyfikacji generalnej 12 sekund.
Polak osiągnął kolejny wielki sukces. Po raz drugi stanął do dekoracji w wielkim Tourze. W poprzednim sezonie na Polach Elizejskich w Paryżu odbierał koszulkę najlepszego górala Tour de France. Ale mimo ogromnego prestiżu Wielkiej Pętli, to nie to samo co trzecia pozycja w jednym z najważniejszych wyścigów sezonu.
Majka zawdzięcza ten wynik sobie i kolegom z drużyny, w tym dwóm Polakom – Pawłowi Poljanskiemu i Maciejowi Bodnarowi. Szczególnie pochodzący z Kartuz Poljanski cierpliwie i bez oznak zmęczenia prowadził swojego lidera na trudnych górskich etapach, kasował niebezpieczne ucieczki.