22-latek z UAE Team Emirates nie dał szans rywalom zarówno podczas jazdy indywidualnej na czas, jak i na pierwszych górskich etapach wyścigu.
Pędził na rowerze lekko i pięknie, jakby do wspinaczek pod alpejskie przełęcze nawykł już jako dziecko. Sobotni etap – wymagający, ale wcale nie najtrudniejszy na trasie wyścigu – zakończył ponad trzy minuty przed innymi gwiazdami peletonu.
– Bawi się z nami – mówił Ekwadorczyk Richard Carapaz z grupy Ineos Grenadiers. – W tym momencie jest dla nas po prostu niedostępny – dodawał jeżdżący dla Movistaru Hiszpan Enric Mas.
Kolarstwo ma długą dopingową tradycję, więc kiedy rok temu Pogacar w niezwykłych okolicznościach wygrywał Tour de France, jego wyniki budziły raczej wątpliwości niż podziw. Wszyscy wiedzieli, że ma talent, skoro wygrał Tour de l'Avenir i był trzeci na mecie Vuelta a Espana, ale taki wyczyn w takim wieku? Takie rzeczy się nie zdarzają.
Amerykanin Lance Armstrong, który zamienił opowieść o wielkim powrocie po zwycięstwie nad nowotworem w historię oszusta, zabił heroiczny nimb towarzyszący rywalizacji kolarzy. Dziś, zamiast ekscytować się niezwykłymi wyczynami, odruchowo węszymy podstęp.