– Chcielibyśmy powiedzieć, że zostajemy na lodzie, ale jest na odwrót – mówią trenerzy łyżwiarstwa figurowego. Przed kilkoma dniami dowiedzieli się, że ich miejsce pracy – po raz wtóry – zostanie zamknięte na kilka miesięcy. Łyżwiarze szybcy z jedynego toru w Warszawie przestają z kolei łudzić się, że Stegny kiedykolwiek doczekają się remontu, a dyskusja na ten temat nie będzie tylko sezonową ciekawostką – tuż przed i chwilę po zimowych igrzyskach olimpijskich. Sporty zimowe w Warszawie dawno nie były w tak trudnej sytuacji.
Kolejny remont, kolejny zmarnowany sezon
Torwar jest jedynym całorocznym pełnowymiarowym lodowiskiem w Warszawie. Dla porównania – Łódź dysponuje dwoma, podobnie Gdańsk i Toruń, zaś Katowice i Kraków mają po trzy. Dziś trenują tu trzy wyczynowe kluby łyżwiarstwa figurowego, dwa hokejowe, działa stowarzyszenie pracujące z niepełnosprawnymi dziećmi. Prócz tego jest tu kilka szkółek, które prowadzą zajęcia rekreacyjne dla dorosłych – w Warszawie istnieje najmocniejszy ruch rekreacyjny w Polsce. W sumie niemal 400 sportowców. Trudno znaleźć czas, by wpuścić na lód warszawiaków – lodowisko jest ogólnodostępne tylko dwa razy w tygodniu i przez kilka godzin w weekend. A i tak jest zajęte co dzień od 5.45 do pierwszej w nocy.
Tymczasem jego zarządca, Centralny Ośrodek Sportu, znów planuje zamknąć Torwar na kilka miesięcy. Znów, bo podobnie było rok i dwa lata temu. Wszystko z powodu remontu. Szacuje się, że potrwa od kwietnia do początku września. Może się jednak przedłużyć do końca października. – Tak było w zeszłym roku, kiedy na lód weszliśmy w połowie października – przypomina Agnieszka Dąbrowska-Perzyna, trenerka łyżwiarstwa figurowego. – Wówczas zagryźliśmy zęby, jeździliśmy trenować z dziećmi do Łodzi. Myślę, że tym razem będzie to kosztować nas, środowisko, dużo więcej. Nie wytrzymają tego rodzice, którzy wypiszą swoje dzieci z zajęć. Zrezygnują zawodnicy, ale i trenerzy, którzy po prostu stracą na rok pracę. W zeszłym roku z tego powodu pięciu wyjechało pracować do Skandynawii, gdzie warunki do pracy są dużo, dużo lepsze – dodaje.
Dąbrowska-Perzyna jest jedną z osób, która podpisała dramatyczną petycję do COS z prośbą o skrócenie remontu. Podobnie postąpiło kilkuset sportowców, wersję internetową w tydzień poparło ponad tysiąc osób. – Wiemy, że można zrobić to szybciej. W zeszłym sezonie remontowano elewację zewnętrzną oraz wymieniano oświetlenie. Spokojnie mogliśmy pracować, ale nam nie pozwolono. Korzystaliśmy z małych, lokalnych lodowisk, ale to tak jakby pływak szykował się do występu na mistrzowskich w sadzawce. Nie o to chodzi – mówi. I dodaje: – Przykładem jest Soczi, gdzie sportowcy trenowali na olimpijskich obiektach w trakcie ich powstawania. Przyzwyczajali się do warunków. Nas pozbawia się możliwości treningu. Rok temu ominęły nas eliminacje do mistrzostw Polski. Jak będzie w tym roku, nie wiemy.
Tym razem remont ma objąć dolne szatnie oraz podłączenie nowej maszynowni do mrożenia lodu. Dąbrowska-Perzyna: – Są przecież jeszcze szatnie górne, a wejść na Torwar jest siedem. Kwestia maszynowni, co wysondowaliśmy wśród specjalistów, to sprawa na kilka tygodni. Nie doszukujemy się złej woli ze strony COS. Rozumiemy, że remont jest potrzebny. Tyle że można remontować, jednocześnie dając możliwość do treningów. Nas tymczasem wyrzuca się z lodowiska na kilka miesięcy.