Polak to przedstawiciel gatunku w peletonie wymierającego – może utrzymać wysoki poziom od stycznia do października, czyli przez cały sezon. Ale właśnie wczesna wiosna to jest ten czas, gdy najbardziej możemy liczyć na dobry występ 25-letniego kolarza z Torunia. Od trzech lat właśnie na marzec i kwiecień przypada pierwszy ze szczytów formy Kwiatkowskiego.
Przystawką są wyścigi wieloetapowe w Portugalii, Włoszech albo we Francji, gdzie też potrafi się wykazać, ale daniem głównym w tej części sezonu pozostają klasyki, szczególnie te odbywające się na krętych, wąskich, pagórkowatych, często brukowanych drogach Flandrii i Walonii.
Były mistrz świata wyspecjalizował się zwłaszcza w cyklu kwietniowych wyścigów ardeńskich – Amstel Gold Race, Strzała Walońska, Liege–Bastogne–Liege. W ubiegłym roku, jadąc w tęczowej koszulce, wygrał pierwszy z nich, a w poprzednich latach pięciokrotnie zajmował w Ardenach miejsce w czołowej piątce, dwa razy stał na podium.
W tym roku Kwiatkowski przemodelował nieco swój program. Zrezygnował ze startu w wieloetapówce w Kraju Basków, gdzie jeździł przez ostatnie dwa lata i traktował to jako formę przygotowań przed ardeńskim tryptykiem. W zeszłym roku się żalił, że wyścig w Hiszpanii wykończył go i nie pozwolił na aktywną jazdę w Strzale Walońskiej i Liege–Bastogne–Liege. Zamiast treningów w Hiszpanii dołożył w tym roku dwa klasyki – E3 Harelbeke i Tour des Flandres.
Najbardziej udziwniona część nazwy istniejącego od lat 50. klasyku E3, który odbył się w Wielki Piątek, pochodzi od pobliskiej autostrady. Trasa prowadzi jednak, jak to w belgijskich wyścigach, ciasnym duktem na pofałdowanym terenie. To idealne warunki dla Polaka, choć bez wysokiej formy i wyjątkowego zmysłu taktycznego zwycięstwa by nie było.