Polak przyjechał w środę na pagórkowatym etapie z Modeny do Asolo na 14. pozycji. Nie było wcale łatwo. 230 km kolarze przejechali z przeciętną prędkością 46 km/godz., a po drodze mieli kilka podjazdów. Majka był czujny, zawsze miał w zasięgu wzroku najgroźniejszych rywali. Co prawda w końcowej fazie oderwało się od czołowej grupy trzech kolarzy, z których wicelider Kostarykańczyk Andrey Amador może się liczyć w klasyfikacji generalnej, ale ten tercet wypracował sobie zaledwie 13 sekund przewagi plus bonifikaty. Nie ma powodu do niepokoju.
Wszystko znajduje się wciąż pod kontrolą faworytów tegorocznego Giro d'Italia, wśród nich także Majki. Polak od pierwszego dnia wyścigu jedzie uważnie, trzyma się z najlepszymi. Od czwartego etapu, na którym nastąpiły pierwsze ważniejsze przetasowania, poprawia swoją pozycję i z 13. miejsca awansował na szóste. Tylko raz spadł niżej – po czasówce, w której – jak na swoje możliwości – pojechał nieźle. Teraz Majka czeka na decydujące rozstrzygnięcia, na trwający kilka dni finał wyścigu w Dolomitach, a potem w Alpach. Ale nie tylko on.
Do prowadzącego Luksemburczyka Boba Jungelsa 27-letni zawodnik grupy Tinkoff traci dwie minuty, do drugiego Andreya Amadora z Kostaryki 1.25, ale mało kto bierze tę dwójkę poważnie pod uwagę przy dzieleniu miejsc na podium na zakończenie Giro w Turynie. Kandydatami do zwycięstwa są trzeci w klasyfikacji Hiszpan Alejandro Valverde (54 s przed Majką), czwarty Holender Steven Kruijswijk (51 s), piąty Włoch Vincenzo Nibali (51 s) oraz Rosjanin Iwan Zakarin (24 s za Majką) i Kolumbijczyk Esteban Chaves (42 s). W czołowej dziesiątce panuje spory ścisk, trzeba się będzie rozpychać.
Pierwsza okazja nadarzy się w piątek, choć to dopiero preludium – z zaledwie dwiema premiami drugiej kategorii – przed sobotnią drogą przez mękę. Wtedy dojdzie do najtrudniejszego etapu w tym roku – z Alpago do Corvary. Trasa będzie prowadzić przez sześć przełęczy w Dolomitach; cztery z nich są położone na wysokości 2 tys. metrów, jedna – Passo di Pordoi – zalicza się do legendarnych wzniesień Giro. Do tego w niedzielę odbędzie się jazda indywidualna na czas prowadząca przez 11 km pod Alpe di Siusi. Dojdzie do ostrej selekcji, także wśród faworytów. Ale ta szybko się nie zakończy. W przyszłym tygodniu kolarze wjadą w Alpy i znowu będą premie górskie na wysokości 2 tys. metrów na podjazdach.
„Najważniejszy jest trzeci tydzień" – pisze od kilku dni Majka na swoim profilu społecznościowym. Dlatego był do tej pory tak ostrożny, tak rozważny. Nie chciał za wcześnie tracić zbyt dużo sił, bić się o honorowe miejsca. Dla niego liczy się podium w Turynie. Znalazł się w dobrej pozycji wyjściowej. Jest wysoko w klasyfikacji, ma przy sobie dobrze pracujących pomocników (Matteo Trentin przyjechał wczoraj tuż po Polaku) i – co najważniejsze – nogi dobrze pracują. – Są coraz lepsze, a półmetek wyścigu już za nami – podsumował Majka środowy etap.