Ze stolicy Szwajcarii Berna Polak wyjechał wczoraj z podobnym nastawieniem jak w niedzielę z Bourg-en Bresse – zdobyć jak najwięcej punktów w klasyfikacji górskiej, może przy okazji wygrać etap. Punkt pierwszy planu udało się zrealizować niemal całkowicie. Z czterech górskich premii kolarz grupy Tinkoff wygrał trzy, na ostatniej – najlepiej punktowanej – był trzeci. Zdobył łącznie 46 punktów, biała koszulka w czerwone grochy leży na plecach Majki coraz lepiej i zabrać ją rywalom będzie naprawdę trudno. Polak prowadzi w tej klasyfikacji ze 173 punktami, drugi Belg Thomas De Gendt ma 90 pkt, a trzeci Rosjanin Ilhur Zakarin 78.
Kiedy dwa lata temu Majka został najlepszym „góralem" Tour de France zgromadził 181 pkt, a rok temu Brytyjczyk Christopher Froome potrzebował zaledwie 119. Zapas wydaje się więc wystarczający. Do końca wyścigu pozostały cztery etapy: dwa z ośmioma premiami górskimi i dzisiejsza czasówka (wszystkie w pobliżu Mont Blanc), plus niedzielny etap przyjaźni do Paryża.
Do zwycięstwa Majce zabrakło wczoraj sił. Sześć kilometrów przed metą, na wyczerpującym podjeździe w Finhaut-Emosson najpierw od kilkuosobowej grupki oderwał się Zakarin, a wkrótce za nim podążył Kolumbijczyk Jerlison Pantano. Polak nie odpowiedział na ten decydujący, jak się okazało, atak dnia. Był trzeci, wygrał Zakarin – Tatar z Rosji. Majka dojeżdżał na metę wyczerpany, wcześniejsza walka na premiach górskich dała o sobie znać. Już czwarty raz w tegorocznej Wielkiej Pętli kolarz z Zegartowic kończy etap na podium, w klasyfikacji najlepiej punktujących zawodników, czyli takich, którzy oprócz zwycięstw na lotnych premiach, najczęściej przyjeżdżają w czołówce, jest już ósmy, tuż za najlepszymi sprinterami.
Ani razu natomiast miejsca w pierwszej trójce nie zajął do tej pory Nairo Quintana. Kolumbijczyk, drugi w ubiegłym roku, miał walczyć o końcowe zwycięstwo, a nie idzie mu zupełnie. Zwrócił na siebie uwagę, tylko wtedy, gdy jedna z telewizji pokazała, jak trzymał się motoru, podjeżdżając pod Mont Ventoux.
Quintana ani razu nie zagroził Chrisowi Froome'owi, ale dyrektorzy grupy Movistar zapowiadali, że w Alpach dojdzie do kolumbijskiej ofensywy. Skończyło się na defensywie i kolejnych stratach. Quintana przyjechał 32 sekundy za Froome'em. Brytyjczyk zyskał też 40 sekund nad drugim Holendrem, Bauke Mollemą.