Polscy skoczkowie i ich nowy austriacki trener Stefan Horngacher raczej nie chcieli budzić apetytu na duże sukcesy od pierwszych zawodów, ale kibicowska skłonność do śmiałych marzeń zapewne w wielu domach zwyciężyła – zwłaszcza po pełnym sukcesów lecie i pierwszych, dobrych kwalifikacjach w Kuusamo.
Takie proste wróżby bywają złudne. Na skoczni Rukatunturi wyszło lepiej, niż to zwykle w listopadzie bywało, lecz nie nadzwyczajnie: Maciej Kot był piąty i ósmy, Piotr Żyła siódmy i jedenasty, piątka Polaków zakwalifikowała się do rywalizacji w piątek, cała siódemka w sobotę. Kamil Stoch zakończył weekend z punktami w obu startach, ale po miejscach w trzeciej dziesiątce i z jednym, niegroźnym upadkiem na koncie.
O zwycięstwa walczyli inni. W konkursie inauguracyjnym dominowali słoweńscy bracia Prevcovie (po upadku starszego Petera, trochę niespodziewanie lepszy był młodszy – Domen), po dawnemu mocny okazał się Niemiec Severin Freund, atakowali Norwegowie i Austriacy. Po drugim miejscu w piątek i zwycięstwie w sobotę Freund został pierwszym liderem Pucharu Świata (180 pkt). Kot jest 7. – 88 pkt.
Konkursy w Ruce pokazały pewien postęp, rysuje się wyraźnie czwórka do drużyny, lecz słuchajmy mistrza Małysza, który twierdzi, że forma dopiero nadejdzie. Na razie można cytować Macieja Kota, który z uśmiechem podsumował weekend w Ruce: – Pierwsze koty za płoty.
Na kolejne konkursy do Klingenthal (sobota, 3 grudnia – zawody drużynowe, 4 grudnia indywidualne) pojedzie ta sama siódemka, która zaczęła Puchar Świata w Kuusamo.