Polacy w niedzielę nie dotrzymali kroku najlepszym, Piotr Żyła był na Holmenkollen dziewiąty, Maciej Kot jedenasty, Kamil Stoch i Dawid Kubacki skończyli zawody w trzeciej dziesiątce. Najwyższą cenę za duże kłopoty w locie i ratunkowe lądowanie w drugiej próbie zapłacił Stoch – spadł z piątego na 22. miejsce i stracił prowadzenie w klasyfikacji pucharowej. Austriacy i Niemcy odrobili też sporo do Polaków w Pucharze Narodów.
Po sobotnim konkursie drużynowym, w którym złota polska czwórka po zaciętej rywalizacji zdołała wywalczyć miejsce na podium, można było liczyć na podobne wrażenia w niedzielę, zapewne wierzyły w to polskie tłumy na trybunach stadionu narciarskiego pod skocznią na Holmenkollen. Tym razem przyszło rozczarowanie – polska piątka (z Janem Ziobrą uzupełniającym skład) miała problemy z okiełznaniem kapryśnego wiatru, nie radziła sobie i z innymi kłopotami, nawet jeśli chęci, jak zawsze, były.
Stefan Horngacher dostrzegł już w sobotę oznaki pewnego przesilenia formy u Kamila Stocha, przesunięcie na drugą zmianę w konkursie drużynowym zapewne oznaczało trenerską troskę o zdjęcie presji ze skoczka. Już były lider PŚ w rozmowie z dziennikarzami portalu skijumping.pl przyznał, że w niedzielę jednak popełnił błąd, skręcenie ramion zakłóciło stabilność pozycji w locie i spowodowało przykre konsekwencje. – Skoro już jutro czeka nas skakanie w Lillehammer, będę musiał szybko odnaleźć pewność i czucie – potwierdzał polski skoczek.
Nie udało się uświetnić 27. urodzin Dawida Kubackiego, jego skoki były co najwyżej poprawne, Maciej Kot tylko drugi skok, wynoszący go z 25. na 11. miejsce w konkursie, mógł uznać za udany. Liderem polskiej ekipy pozostaje zatem, co zauważono już w konkursie drużynowym – Piotr Żyła. Nadal skacze dość równo, stabilnie, nawet jeśli warunki nie sprzyjają. Obronił czwarte miejsce w klasyfikacji Raw Air i choć rywale za plecami są blisko, to i pan Piotr do trzeciego Markusa Eisenbichlera ma tylko 2,9 pkt.
Po trzech dniach Raw Air 2017 można podejrzewać, że walka o zwycięstwo w turnieju rozegra się jednak między Stefanem Kraftem i Andreasem Wellingerem. Austriak wciąż skacze przepięknie jak w Lahti, w skokach drużynowych był najlepszy, w indywidualnych też, zasłużył na brawa i gratulacje króla Haralda V, choć po pierwszej serii przegrywał z Niemcem. Przewaga tej dwójki nad resztą wygląda na znaczącą, choć w skokach narciarskich śmiałe prognozy są zwykle niebezpieczne.