Znacznych powodów do narzekań nie ma: punkty PŚ zdobyła cała szóstka trenera Stefana Horngachera, nawet Jakub Wolny za 30. miejsce. Jeśli skoczkowie wylatują z Kuusamo z lekkim niedosytem albo poczuciem, że Ruka jeszcze nie lubi Polaków, to z powodu straconych szans, paru drobnych błędów i nieudanych potyczek z wiatrem, no i przykrej przygody Piotra Żyły z kontrolą kombinezonu.
Wpadka Żyły
W niedzielnym konkursie indywidualnym po pierwszej serii Kubacki i Żyła byli w pierwszej dziesiątce, utrzymał się w niej tylko jeden. Kamil Stoch, Stefan Hula i Maciej Kot zaczęli od słabszych prób, potem się poprawili, ale nie tyle, by sporo znaczyć w konkursie. Stoch słusznie powtarza dziennikarzom, że początek sezonu to dla Polaków czas szukania stabilizacji skoków.
Głównym motywem przewodnim weekendowych opowieści z Ruki pozostanie zatem wpadka Piotra Żyły. Sepp Gratzer zmierzył co należy i uznał przed pierwszym skokiem konkursu drużynowego, że długość w kroku kombinezonu Polaka jest za mała. Żyła nie wszedł na belkę, na tablicy pojawiło się zero.
Sytuacja była trudna, ale pozostała trójka zrobiła wiele, by zminimalizować straty. Kubacki, Kot i Stoch i tak awansowali do pierwszej ósemki. W drugiej serii, skacząc już w komplecie, wyprzedzili Rosję i Szwajcarię. Więcej zrobić się nie dało, może poza tym, że dało się odrobinę podważyć wiarygodność pomiarów pana Gratzera. Żyła do drugiej próby w konkursie drużynowym podszedł w tym samym kombinezonie co do pierwszej i kontrolę gładko przeszedł.
Najlepsi na świecie
Konkurs drużynowy zdominowali Norwegowie. Powtórzyli sukces z Wisły, tylko zrobili to z jeszcze większym przytupem. Robert Johansson, Anders Fannemel, Daniel Andre Tande i Johann Andre Forfang nic sobie nie robili z wiatru, fruwali ponad 140 metrów lub niewiele mniej, prowadzili od pierwszego do ósmego skoku. Tylko wyskok formy Damjana pozbawił ich także sukcesu w niedzielę. – Jesteśmy teraz najlepsi na świecie... – skomentował te przewagi trener Alexander Stöckl i nie było słychać wielu sprzeciwów.