Tiger Woods w swym pierwszym turnieju tego roku zajął dzielone 23. miejsce. Kiedyś byłaby to dla niego porażka, teraz, jako człowiek po trudnych przejściach w sporcie i poza nim, zbiera pochwały. Skończył grę z wynikiem 285 uderzeń (-3 poniżej par, zwycięzca miał wynik o 7 uderzeń lepszy). Rundy kolejno: 72-71-70-72.
Był to pierwszy pomyślnie zakończony czterorundowy turniej Tigera od sierpnia 2015 roku. Ostatnie zwycięstwo odniósł w 2013 roku (WGC Bridgestone Invitational). Dla kibiców golfa najlepsza wiadomość brzmi: ciąg dalszy nastąpi. – Jestem zadowolony. Po paru latach przerwy znów zagrałem solidne cztery rundy, twardo walczyłem o wynik – mówił Woods dziennikarzom.
Turniej Farmers Insurance Open w San Diego przyciągnął widzów przede wszystkim ze względu na obecność sławnego Tigera, ale ci, którzy walczyli o zwycięstwo, też stworzyli doskonałe widowisko. Po czwartej, finałowej rundzie nie było zwycięzcy, trzech golfistów: Australijczyk Jason Day, Szwed Alex Noren i Amerykanin Ryan Palmer grało dogrywkę o tytuł, puchar, punkty rankingowe i 1,242 mln dol. premii.
Na pierwszym dołku tej dogrywki odpadł Palmer, pozostała dwójka rozegrała jeszcze cztery dołki – wciąż bez rozstrzygnięcia. Zrobiło się za ciemno na ciąg dalszy, grę przeniesiono na poniedziałkowy poranek. Na pięknym polu Torrey Pines (South Course) nad Pacyfikiem wznowiono grę o 8.04, już 13 minut później gratulacje na greenie 18. dołka odbierał Day, gdyż jego rywal, trochę pechowo, posłał pierwszą piłkę do wody.
Australijczyk, były lider rankingu światowego, też wraca między najlepszych, choć jego przerwa trwała względnie krótko. Ostatni raz zwyciężał w 2016 roku, miniony rok miał nieudany ze względu na kontuzję pleców, przerywał starty także z powodu ciężkiej choroby mamy.