Każda z nas zamyka się w swoim świecie

Justyna Kowalczyk dla „RZ”. Najlepsza polska narciarka o cierpieniach na trasie, trudnych przyjaźniach między biegaczkami i pożytkach z braku popularności

Publikacja: 26.02.2008 04:20

Każda z nas zamyka się w swoim świecie

Foto: Rzeczpospolita

Rz: W tym sezonie już siedem razy stawała pani na podium, więcej niż Adam Małysz, Tomasz Sikora i wszyscy Polacy w sportach zimowych razem wzięci. Czuje się pani polską królową nart?

Justyna Kowalczyk: O nie, nawet nie chcę się z nikim porównywać. Mam na trasie kilkadziesiąt przeciwniczek i naprawdę nie potrzebuję wynajdywać sobie następnych rywali. Cieszę się tym sezonem, smakuję go, ciężko pracowałam na wszystkie miłe chwile, ale na razie myślę tylko o tym, by dobiec do końca. Dopiero potem dam się namówić na podsumowania.

Ale w Pucharze Świata już widać koniec...

Jest jeszcze siedem biegów, następny jutro w Sztokholmie, w sprincie. Muszę zebrać te resztki sił, które jeszcze we mnie zostały. W tym sezonie były już miejsca na podium, bieg w czerwonej kamizelce liderki PŚ w klasyfikacji dystansów, ale też kryzysy, choroba. Najbardziej zapamiętam zwycięstwo w Canmore w biegu łączonym. Nie wygrywałam w Pucharze Świata często, więc ciągle to jest dla mnie wyjątkowe przeżycie. Sezon jest bardzo wyczerpujący. Zmiany tras, stref czasowych, klimatu dają w kość. Ale nie narzekamy, w cierpieniach na trasie wszystkie jesteśmy równe. Pewnie dlatego tak się nawzajem szanujemy.

A nie zazdrościcie czasami tym, którzy mają trochę lżej?

Teraz jest ten moment sezonu, kiedy prawie wszyscy chcieliby już mieć zimę za sobą. Chociaż na pewno zmęczenie np. skoczków jest inne. U nich bardziej chodzi o psychikę, a u nas to jest zwyczajne wyczerpanie. Kończy się paliwo i czasem, choćby nie wiem jak się chciało biec szybciej, po prostu nie da rady. Ale zima to i tak przyjemność. Najgorszy czas to sezon letnio-jesienny, gdy pracuje się na sukcesy na śniegu.

W biegach narciarskich jest specjalizacja: ktoś lepiej biega stylem klasycznym, ktoś dowolnym; jeden woli sprinty, inny długie dystanse. Nawet liderka PŚ Virpi Kuitunen słabnie, gdy trzeba biec stylem dowolnym. A pani w tym sezonie udaje się niemal wszystko.

Jest grupa pięciu, sześciu dziewczyn, które właściwie w każdej konkurencji dobrze sobie radzą. Mam szczęście być wśród nich.

Jestem zahartowana, wiem, że sukcesy trzeba przyjmować ostrożnie, bo są ulotne. Moje poczucie wartości nie zależy od tego, czy pobiegnę dobrze czy źle

Jest pani teraz czwarta w klasyfikacji Pucharu Świata, z niewielką stratą do Szwedki Charlotte Kalli. Uda się ją wyprzedzić do końca sezonu?

W ostatnich startach odrabiałam do niej po 20 – 30 pkt, ale marcowy finał PŚ w Bormio będzie rozgrywany stylem dowolnym, a w nim Kalla jest bardzo mocna. Ostatnio przechodziła kryzys, ale on w każdej chwili może minąć.

Niedawno mówiła pani, że chciałaby być jak Marit Bjoergen, teraz królowa nart sprzed kilku lat jest w PŚ daleko za panią...

Marit płaci cenę za wcześniejsze sukcesy. Kiedyś startowała w każdej konkurencji, indywidualnie, drużynowo, i zwyciężała, a może lepiej byłoby powiedzieć – nokautowała rywalki. Organizm tego nie wytrzymał: stawy, kręgosłup, ale też głowa. W Norwegii oczekiwania wobec niej są ogromne i Marit przestała sobie z tym radzić.

Niedługo to może być i pani problem.

Nie sądzę. Do Polski podczas sezonu tylko wpadam i zaraz ruszam dalej, więc nawet gdyby kibice czegoś ode mnie oczekiwali, to się o tym nie dowiem. A poza tym mam trochę inny charakter niż Marit. Twardszy. Jestem z małej wioski, miałam czas się nauczyć, że sukcesy trzeba przyjmować ostrożnie, bo są ulotne. Moje poczucie wartości nie zależy od tego, czy dzisiaj pobiegnę dobrze czy źle. Gdyby tak było, to np. po igrzyskach w Turynie musiałabym być bliska szaleństwa. Tam jednego dnia było bardzo źle, następnego bardzo dobrze – jak to w narciarstwie bywa.

A jest w biegach miejsce na przyjaźnie czy jesteście dla siebie tylko przeciwniczkami?

Miejsce może jest, tylko czasu brak. Po treningach biegnie się pod prysznic, potem coś zjeść, spać i na następny trening. Każda z nas zamyka się w swoim świecie. Nie ma chodzenia po sklepach i plotek, więc i o przyjaźnie trudno. Ale koleżanki można znaleźć.

Czy biegi narciarskie mają swoją Marię Szarapową: bardzo utalentowaną, ale i antypatyczną?

Zdarza się, że po kilku dobrych wynikach jednej czy drugiej dziewczynie coś uderzy do głowy: zaczyna patrzeć z góry albo trzymać się z boku. Ale raczej staramy się być dla siebie miłe. Przykład idzie z góry: Virpi Kuitunen zawsze jest uśmiechnięta, zagaduje.

Polski Związek Narciarski wreszcie postanowił zainwestować w panią, tak jak inwestował w skoczków. Ma pani swój zespół, ludzi od przygotowania nart. Prezes Apoloniusz Tajner dzwoni po sukcesach z gratulacjami?

Czasami. Ostatnie zmiany bardzo mi pomogły. Teraz trzech panów pracuje nad moimi nartami, odciążając mnie i trenera. Ale i tak wstaję wcześnie, bo tak już jestem nauczona.

Czuje się pani doceniona przez kibiców?

Chyba tak. Z Małyszem wolałabym się na popularność nie zamieniać, to by mi dobrze nie zrobiło, a tak wciąż mogę chodzić, gdzie chcę, nierozpoznawana.

Nie wierzę.

Ale tak jest. Kibice mnie kojarzą, jak biegnę w swojej czapeczce, ale ponieważ nie planuję spacerów po ulicach w stroju biegowym, więc nie ma zagrożenia. Popularność mnie nie zniszczy.

Rz: W tym sezonie już siedem razy stawała pani na podium, więcej niż Adam Małysz, Tomasz Sikora i wszyscy Polacy w sportach zimowych razem wzięci. Czuje się pani polską królową nart?

Justyna Kowalczyk: O nie, nawet nie chcę się z nikim porównywać. Mam na trasie kilkadziesiąt przeciwniczek i naprawdę nie potrzebuję wynajdywać sobie następnych rywali. Cieszę się tym sezonem, smakuję go, ciężko pracowałam na wszystkie miłe chwile, ale na razie myślę tylko o tym, by dobiec do końca. Dopiero potem dam się namówić na podsumowania.

Pozostało 89% artykułu
Inne sporty
Natalia Sidorowicz odniosła życiowy sukces. Czy pójdzie za ciosem?
Inne sporty
Sergij Bezuglij i Mariusz Szałkowski poprowadzą reprezentację
szermierka
Sankcje działają. Aliszer Usmanow nagle rezygnuje
kajakarstwo
Polskie kajakarki mają nowego trenera. Zbigniew Kowalczuk zastąpi Tomasza Kryka
Materiał Promocyjny
Przewaga technologii sprawdza się na drodze
Inne sporty
Święto polskiej gimnastyki. Rekordowy trening w Gdańsku
Materiał Promocyjny
Transformacja w miastach wymaga współpracy samorządu z biznesem i nauką