Dla Wolfanga Loitzla właśnie tu, na przebudowanej Neue Grosse Olympiaschanze zaczęło się przed rokiem nowe życie. Austriak wygrał swój pierwszy konkurs, później kolejne w Innsbrucku i Bischofshofen i cały turniej. Kolejną premią było zwycięstwo w plebiscycie na najlepszego sportowca Austrii. Kto wie może teraz podobny los czeka jego młodszego kolegę z reprezentacji Andreasa Koflera, który w Oberstdorfie stanął na najwyższym stopniu podium i jest pierwszym liderem 58 Turnieju Czterech Skoczni.
Alexander Pointner, trener Austriaków tylko się uśmiecha, gdy dziennikarze pytają go który z jego chłopców odbierze w Bischofshofen warte 35 tysięcy euro subaru outback. Ma przecież w talii czterech asów (Kofler, Thomas Morgenstern, Loitzl i Gregor Schlierenzauer) oraz mocnego Martina Kocha i kolejnych młodych zdolnych - Lukasa Muellera, który w Oberstdorfie był szósty i Stefana Turnbichlera.
Wspaniała forma Kofllera dla wielu jest zaskoczeniem, skoczek z Innsbrucku wygrał przecież dopiero swój drugi konkurs Pucharu Świata w życiu. Ten pierwszy prawie cztery lata temu w Willingen, a później sięgnął po srebrny medal igrzysk w Turynie przegrywając złoto zaledwie o 0,1 punktu z Morgensternem. Czyżby sytuacja miała się powtórzyć w Vancouver? Kofler nie miałby nic przeciwko temu, czuje się wspaniale, jest w wielkiej formie i na pewno będzie walczył i tu i w Kanadzie o główną wygraną. Ale rywali ma najwyższej klasy. Ubiegłoroczny zwycięzca Loitzl, zdobywca Kryształowej Kuli Schlierenzauer i Morgenstern (mistrz olimpijski z Turynu i zdobywca Pucharu Świata w sezonie 2007/2008) to koledzy z drużyny. Kolejnym będzie Szwajcar Simon Ammann, który na pewno zechce się odegrać za porażkę w Oberstdorfie już w Ga-Pa.
Tak naprawdę nie wiadomo na co stać Janne Ahonena. Fin sam przyznał, że na Schatenbergschanze miał dużo szczęścia i tylko dlatego stanął na podium skacząc w drugiej próbie 137 metrów. Ale z takimi jak Ahonen zawsze się trzeba liczyć, bo ich mistrzostwo polega miedzy innymi na tym, że takie prezenty potrafią wykorzystać.
Wiadomo już, że w tej walce nie będzie się liczył Bjoern Einar Romoeren i wszyscy ci, którzy nie zakwalifikowali się do rundy finałowej w Oberstdorfie. Norweg był wielkim faworytem Bjoerna Wirkoli, trzykrotnego zwycięzcy Turnieju Czterech Skoczni w latach 60-tych. Wirkola stawiał na swego rodaka, ale się przeliczył. Pytanie czy pomylą się również ci, którzy typowali na głównych faworytów Ammanna i Schlierenzauera. Adam Małysz nie ukrywa, że liczy na szczęście w którymś z konkursów. Jeśli wyciągnie szczęśliwy los to go nie zmarnuje i odleci daleko, tak jak Ahonen. Jeśli nie, to będzie walczył o jak najwyższe miejsce w pierwszej dziesiątce. Hannu Lepistoe twierdzi, że Małysz jeszcze nie jest w optymalnej formie. Brakuje mu tych kilku tygodni treningu, które stracił we wrześniu lecząc naderwane mięśnie brzucha. Ale fiński trener naszego mistrza jest spokojny, bo do igrzysk zostało jeszcze trochę czasu i te zaległości jego zdaniem da się odrobić.