Po pierwszej serii Małysz (206,5 m) przegrywał tylko z dwójką Norwegów – Andersem Jacobsenem (213,5) i Johanem Remenem Evensenem (217,5). Za Polakiem byli lider Pucharu Świata Szwajcar Simon Ammann (203,5) i Słoweniec Robert Kranjec (202,5), który w konkursie drużynowym dzień wcześniej pofrunął na rekordową odległość 226 m, ale nie ustał skoku. Najlepszy z Austriaków, Martin Koch, był dopiero szósty, a tuż za nim mistrz świata w lotach (Oberstdorf 2008), jego rodak Gregor Schlierenzauer.
Zwycięzca tegorocznego Turnieju Czterech Skoczni Andreas Kofler potłukł się w serii próbnej i został odwieziony do szpitala. Tam nie stwierdzono u zawodnika żadnych poważnych obrażeń, a tylko niegroźne stłuczenia. Jego start w Vancouver nie jest zagrożony.
W drugiej serii osamotniony Małysz (do finałowej kolejki nie dostali się Jakub Kot i Łukasz Rutkowski) wylądował bliżej (197,5) od najgroźniejszych konkurentów i zajął szóste miejsce. Co ważne, w klasyfikacji generalnej PŚ wyprzedził Norwega Bjoerna Einara Romoerena i zbliżył się do Fina Janne Ahonena.
W niedzielę wygrał Jacobsen przed Kranjcem, który raz jeszcze pokazał, że na mamucich skoczniach ptasi instynkt potrafi go zaprowadzić bardzo wysoko. Tym razem instynkt ten zawiódł innych wspaniałych lotników – Romoerena (rekordzista świata w długości lotu – 239 m) i Fina Harriego Olli (wicemistrz świata w lotach).
Mimo słabszej postawy Austriaków (po raz pierwszy zabrakło ich na podium) oraz braku Koflera i Thomasa Morgensterna (trenował w Wiśle) konkurs indywidualny był bardzo interesujący.