Reklama
Rozwiń

Na plecach Małysza

Konkurs drużynowy wygrali Austriacy przed Niemcami. Polacy zajęli szóste miejsce

Publikacja: 23.02.2010 05:06

Takiej czwórki nie ma nikt na świecie. Od lewej: Andreas Kofler, Gregor Schlierenzauer, Wolfgang Loi

Takiej czwórki nie ma nikt na świecie. Od lewej: Andreas Kofler, Gregor Schlierenzauer, Wolfgang Loitzl i Thomas Morgenstern

Foto: Fotorzepa, Piotr Nowak PN Piotr Nowak

Kiedy na skoczni nie ma Simona Ammanna, Gregor Schlierenzauer i jego austriaccy koledzy od razu latają dalej. Szwajcaria nie jest w stanie zebrać silnej drużyny, więc mistrz obu indywidualnych konkursów mógł szybciej wrócić do domu, a na Austriaków od pierwszego skoku Wolfganga Loitzla nie było siły. Takiej czwórki – skakali jeszcze Thomas Morgenstern i Andreas Kofler – nie ma nikt na świecie.

Polacy skakali na medal tylko w serii próbnej. Później, szczególnie w pierwszej serii, przeciętnie. Nie zawiódł Stefan Hula (129 m), ale Kamil Stoch, który zaimponował podczas treningu dalekim lotem na 135 metrów, tym razem wyraźnie spóźnił odbicie i wylądował 8,5 metra bliżej.

Łukasz Rutkowski, który podczas niedzielnego treningu wygrał rywalizację o miejsce w drużynie z Krzysztofem Miętusem, był jeszcze słabszy (123 m). Gdyby nie Małysz, skaczący w Whistler jak nakręcony, Polaków nie byłoby w finale. Tak jest od lat i nic się nie zmienia. To Małysz jest motorem napędowym drużyny, on bierze na plecy cały ciężar, tylko dzięki niemu ludzie skoków wrócą do Polski w poczuciu dobrze spełnionego obowiązku.

Dobrze, że przynajmniej druga seria była nieco lepsza wykonaniu młodszych kolegów Adama. Poprawił się Rutkowski (127,5), a Stoch pokazał, że gdyby miał mocne nerwy, to już dziś byłby w światowej czołówce. 134,5 metra to miara jego talentu i możliwości, ciągle niewykorzystywanych w pełni.

– Cieszę się bardzo z tego skoku, bo będę mógł wrócić do Polski z podniesioną głową

– mówił po tej próbie Stoch. Ale zarówno on, jak i trener Łukasz Kruczek dobrze wiedzą, że jeden dobry skok to mało. Gdyby oddał takie dwa, może wracałby do kraju z medalem.

Ale co mają powiedzieć Finowie? Przed igrzyskami apetyty mieli ogromne. Janne Ahonen i Harri Olli byli wymieniani wśród tych, którzy mogą zagrozić Ammanowi i Austriakom, stawiano też, że będą na podium w konkursie drużynowym. Bez kontuzjowanego Ahonena i z nieobliczalnym Ollim okazało się to niemożliwe. Lepsi byli Norwegowie, dla których najwięcej zrobili Anders Jacobsen i Tom Hilde.

Małysz skoczył 136,5 i 139,5 metra, dostał wysokie noty za styl i znów pokazał, że dwa srebrne medale, które wywalczył w konkursach indywidualnych nie były przypadkowe. Jest w wielkiej formie i z całą pewnością będzie walczył o wygrane w kolejnych zawodach Pucharu Świata. A na pytanie, czy ten ostatni skok jest jego pożegnaniem z igrzyskami, nie udzielił jednoznacznej odpowiedzi.

– Teraz, kiedy emocje jeszcze nie wygasły, gdy moc w nogach jest odpowiednia, za wcześnie na deklaracje. Nie mówię nie, nie mówię tak. Będę skakał do przyszłorocznych mistrzostw świata w Oslo, ale co później, nie wiem. Jeśli będę w takim gazie jak teraz, to wszystko możliwe – mówił pełen entuzjazmu.

Na temat występu swoich kolegów, co zrozumiałe, nie chciał się rozwodzić. - Muszą dojrzeć, swoje przeżyć. Kiedy rok temu zajęliśmy drugie miejsce w Planicy, a wcześniej otarliśmy się o podium w Libercu, wydawało się, że rodzi się drużyna na medal w Whistler. Nie udało się, ale dlaczego – mówił – to musicie już pytać Łukasza Kruczka.

[ramka]

[b]Liczyłem na więcej[/b]

Łukasz Kruczek, trener reprezentacji, o występie polskich skoczków

[b]Rz: Czego zabrakło, by nastrój był bardziej radosny?[/b]

Łukasz Kruczek: Dwóch lepszych skoków. W pierwszej serii Łukasz Rutkowski i Kamil Stoch spóźnili odbicie. Straty były wyraźne.

[b]Później było już tak jak miało być? [/b]

Wystarczy spojrzeć na odległości. W drugiej serii skoczyli na tyle, na ile ich stać.

[b]Ale gdyby nie Małysz, ciężko byłoby do niej awansować. Bez niego wynik byłby znacznie gorszy.[/b]

Mogę się tylko cieszyć, że mamy takiego skoczka jak Adam. Był znakomity.

[b]Nie żal panu, że trenuje z Finem Hannu Lepistoe, a nie z pana grupą?[/b]

To był jego wybór i w pełni go rozumiem. Najważniejsze, że osiągnął wielki sukces, jego dwa srebrne medale to coś niesamowitego.

[b]Podczas konkursu Czterech Skoczni mówił pan dużo o tajemniczych kombinezonach Austriaków, tu się okazało, że ważniejsze są wiązania Ammanna. Naprawdę miało to znaczenie?[/b]

Tak. Może nie decydujące, ale pewien wpływ miało. Dla skoczka ważny jest każdy detal. Gdy wie, że rywal dysponuje czymś, czego on nie ma, myśli tylko o tym i jest problem. Z tego w dużej mierze wzięła się porażka Austriaków w konkursach indywidualnych. W drużynowym, gdzie Simon nie mógł im zagrozić, skakali jak natchnieni. A Schlierenzauer (146,5) prawie przeskoczył skocznię, ale nie ustał skoku. My nad kombinezonami pracowaliśmy do końca i mieliśmy wszystko, co najlepsze. W tej dyscyplinie cały czas trwa technologiczny wyścig zbrojeń, trzeba o tym pamiętać.

[b]Jak pan oceni występ swoich skoczków w Whistler?[/b]

Liczyłem na więcej. Nie wyszedł nam konkurs na średniej skoczni, ale na dużej było znacznie lepiej. W drużynowym realne było piąte miejsce, mamy szóste. Nie jest więc wcale tak źle. Będzie nad czym pracować.

[b]Zostaje pan na stanowisku?[/b]

Zobaczymy po powrocie do kraju.

[i] —rozmawiał Janusz Pindera[/i][/ramka]

Kiedy na skoczni nie ma Simona Ammanna, Gregor Schlierenzauer i jego austriaccy koledzy od razu latają dalej. Szwajcaria nie jest w stanie zebrać silnej drużyny, więc mistrz obu indywidualnych konkursów mógł szybciej wrócić do domu, a na Austriaków od pierwszego skoku Wolfganga Loitzla nie było siły. Takiej czwórki – skakali jeszcze Thomas Morgenstern i Andreas Kofler – nie ma nikt na świecie.

Polacy skakali na medal tylko w serii próbnej. Później, szczególnie w pierwszej serii, przeciętnie. Nie zawiódł Stefan Hula (129 m), ale Kamil Stoch, który zaimponował podczas treningu dalekim lotem na 135 metrów, tym razem wyraźnie spóźnił odbicie i wylądował 8,5 metra bliżej.

Pozostało jeszcze 87% artykułu
Inne sporty
Czy to najlepszy sportowiec 2024 roku? Dokonał rzeczy wyjątkowych
Inne sporty
Tomasz Chamera: Za wizerunek PKOl odpowiada jego prezes
pływanie
Mistrzostwa świata w pływaniu. Rekordowa impreza reprezentacji Polski
Pływanie
Mistrzostwa świata w pływaniu. Kolejne medale i polskie rekordy w Budapeszcie
Materiał Promocyjny
Najlepszy program księgowy dla biura rachunkowego
Inne sporty
Kolarstwo. Zakażą stosowania tlenku węgla?
Materiał Promocyjny
„Nowy finansowy ja” w nowym roku