W zeszłym roku, kiedy skoczkowie po raz pierwszy rozpoczynali rywalizację w Wiśle, zawody odbywały się tydzień później. Takie ułożenie kalendarza ma swoje konsekwencje, śnieg jeszcze mało kto widział, a organizatorzy musieli się mocno napracować, żeby przygotować obiekt im. Adama Małysza do zawodów najwyższej rangi.
Maszyny naśnieżające pracowały pełną parą, a jakby mało było problemów, to jeszcze w trakcie przygotowań popsuła się jedna z nich i przez kilka dni nie działała. Dyrektor obiektu w Wiśle Marek Wąsowicz zapewniał jednak cały czas, że zawody się odbędą, a zeskok będzie odpowiednio utwardzony.