Start wyścigu o Kryształową Kulę od kilku lat wygląda tak samo: koniec listopada, skocznia w Kuusamo i tamtejsze kapryśne wiatry. W tym roku sezon PŚ zacznie się w piątek, 28 listopada, konkursem drużynowym. Dzień później skoczkowie będą walczyć o punkty indywidualnie.
Dla Adama Małysza to będzie pierwsza okazja, by przypomnieć sobie, że kiedyś skoki były łatwe i przyjemne. Zdążył już o tym zapomnieć. W poprzednim sezonie był obrońcą Pucharu Świata, ale nie stanął na podium ani razu. W łącznej klasyfikacji był dopiero 12. Od kiedy jego wielka forma wybuchła pod koniec 2000 roku, nigdy nie skończył PŚ na niższym miejscu (w 2004 też był 12.).
Z konkursu na konkurs męczył się coraz bardziej: własną niemocą, poszukiwaniem formy i współpracą z trenerem Hannu Lepistoe. Z Finem zdobył w 2007 r. mistrzostwo świata i Kryształową Kulę, ale to, co działało w pierwszym sezonie współpracy, nie sprawdziło się w drugim.
Rozstanie z Lepistoe było nieuniknione. Po raz pierwszy od czterech lat trener kadry jest Polakiem. Awans Łukasza Kruczka, dotychczas asystenta trenerów, oznacza powrót do tego, co w przeszłości działało najlepiej: do wzorów z czasów pracy Apoloniusza Tajnera, do sztabu kadry, w którym jeśli chodzi o treningi, decydujące było słowo fizjologa Jerzego Żołądzia.
Profesor w ostatnich latach pomagał tylko dorywczo, w chwilach największych kryzysów: Heinzowi Kuttinowi, Lepistoe. Teraz wrócił do stałej współpracy, choć na innych zasadach niż u Tajnera. Nie będzie jeździł ze skoczkami, jest raczej konsultantem trenera.