Trudno nie wspominać finału igrzysk olimpijskich w Turynie (2006) i chwil, kiedy Justyna Kowalczyk i Tomasz Sikora uratowali prestiż polskich sportów zimowych.
Uwzględniając zmniejszoną skalę zawodów, w Pyeongchang jest podobnie. Medalu wciąż nie ma, choć przynajmniej dwa razy był bardzo blisko. Znów czujemy, że Sikora jest w formie, może stanąć na podium, ale do dobrego biegu musi dołożyć trochę lepsze strzelanie.
Tak jak w Turynie został naszemu asowi już tylko bieg masowy, którego reguły są dla widzów w pełni czytelne. Trzydziestu najlepszych biatlonistów świata startuje jednocześnie.
Najpierw są medaliści, następnie o kolejności decyduje klasyfikacja Pucharu Świata i punkty kwalifikacyjne do mistrzostw. Strzelają cztery razy, najpierw dwa razy na leżąco, potem stojąc.
Pierwsze strzelanie wykonują ze stanowiska, którego numer jest zgodny z numerem startowym, pozostałe już według kolejności na trasie.