Pierwszą w historii mistrzynią świata została 24-letnia Amerykanka Lindsey Van, czwarta po pierwszej serii. O jej nieoczekiwanym zwycięstwie zadecydował wspaniały drugi skok – 97,5 m – najdłuższy w konkursie.
Wielka faworytka, najlepsza na treningach i w serii próbnej Daniela Iraschko była tuż za podium, na czwartym miejscu. Austriaczka ma 25 lat i na koncie 200-metrowy lot na mamucie Kulm w Bad Miterndorf. Wydawało się, że absolwentka szkoły narciarskiej w Stams wygra i tym razem. Dzień wcześniej skoczyła w dobrym stylu 101 metrów, najdalej ze wszystkich. Pytana o strach odpowiada, że nie zna tego uczucia, ale wie, iż to niebezpieczna dyscyplina. W wolnych chwilach gra w piłkę nożną i biega na nartach.
Jest ich na świecie zaledwie kilkaset. Lindsey Van zaczynała od zjazdów, ale mając siedem lat, oddała pierwszy skok i alpejskie szusy nie były już dla niej najważniejsze. Teraz relaksuje się na nartach wodnych.
W konkursie w Libercu wzięło udział 36 zawodniczek. Najsłabsza, Włoszka Barbara Stuffer, skoczyła 52 m. Polki nie startowały.
Skoków kobiet nie będzie w przyszłym roku na igrzyskach w Vancouver, bo MKOl się nie zgodził, by włączyć je do programu, ale walka o olimpijską nominację wciąż trwa.