67. Turniej Czterech Skoczni na razie ma jednego bohatera. Młodszy z braci Kobayashich z niezmiennym uśmiechem skoczył najdalej w pierwszej serii treningowej w Innsbrucku (131,5 m – odległość dnia), drugą opuścił, by po chwili spokojnie wygrać kwalifikacje, przed Romanem Koudelką i Johannem Andre Forfangiem, ukłonić się publiczności i odebrać czek na 5000 euro.
Polacy bez szału – Dawid Kubacki był siódmy, Kamil Stoch – 24., Jakub Wolny – 28., Piotr Żyła – 31., Stefan Hula – 34. To jest piątka, która zdobyła prawo startu w serii KO piątkowego konkursu. Odpadli Aleksander Zniszczoł (53.) i Maciej Kot (57.). Wielkich powodów do polskiego optymizmu na Bergisel zatem nie ma.
Może w piątek (początek konkursu o 14.00) zobaczymy mniej kłopotów, a więcej ognia w skokach Stocha i reszty. Mistrz olimpijski zmierzy się w serii KO z Clemensem Aignerem, Wolny z Władymirem Zografskim, Żyła z Timim Zajcem, Hula z Anttim Aalto oraz Kubacki z Rokiem Justinem.
Postawa Ryoyu Kobayashiego powoduje, że choć Markus Eisenbichler traci do niego tylko 2,3 pkt, to wiara, że Niemiec odwróci kolejność, nie jest duża. Kwalifikacje, w których Eisenbichler był zaledwie 32., też nie wsparły niemieckich marzeń. Trzeci jest Kubacki w bardzo solidnej formie, więc może oba austriackie konkursy będą bardziej pościgiem Polaka za Niemcem niż Niemca za Japończykiem.
Główne pytanie 67. TCS dotyczy tego, czy w niedzielę, po ostatnim konkursie w Bischofshofen (godz. 17.00) na trwałe rozbłyśnie nowa gwiazda japońskich skoków? Wiele wskazuje, że tak, a Ryoyu Kobayashi będzie drugim skoczkiem z Japonii, po Kazuyoshim Funakim, który wygra turniej.