Centralny Ośrodek Sportowy w Szczyrku. Pada, mgła zakrywa chmury. Tak było niemal przez całe zgrupowanie najlepszych polskich skoczków. Przez kilka dni, do soboty, trenowali na położonej obok hotelu Harnaś skoczni Skalite. Można na niej latać daleko. Czech Jakub Janda tak ją polubił, że codziennie dojeżdża tu z Frenstatu.
– To żadna odległość. Kuba lubi z nami trenować, więc wsiada w samochód i w półtorej godziny jest na miejscu – wyjaśnia Piotr Fijas, asystent trenera kadry Łukasza Kruczka. Akurat Fijas i Kruczek nie muszą nigdzie dojeżdżać, bo obaj mieszkają na obrzeżach Szczyrku.
[srodtytul]Hannu nie odstaje [/srodtytul]
Adam Małysz ma z Wisły do Szczyrku nie więcej niż 20 minut jazdy samochodem. Na skoczni Skalite przygotowywał się z utworzonym w tym roku specjalnie dla niego sztabem szkoleniowym: z Hannu Lepistoe, jego asystentem Robertem Mateją i masażystą Maćkiem Maciuszkiem. Trenował z kadrowiczami, ale osobno, według planów Fina, który dołączył do niego w czwartek.
– Jestem na tyle doświadczony, że potrafię pracować sam, według rozpiski. W domu w Wiśle mam siłownię, płotki do skoków, więc tam też mogę się przygotowywać – mówi „Rz” Małysz. – Na starość ćwiczę sam i nie ukrywam, że mi z tym całkiem dobrze. Cel jest jasny: jak najlepszy występ w Vancouver. Robię wszystko, by nie mieć sobie nic do zarzucenia. Gdy trzeba z kimś pogadać, mam obok Roberta i Maćka. A Hannu mimo wieku też nie odstaje od towarzystwa. Potrafi godzinę grać z nami w siatkówkę i nie wygląda po tym na przesadnie zmęczonego.