Freund wygrał z ogromną przewagą, oddał dwa najlepsze skoki konkursu, w drugim poprawił rekord Lugnet – 135,5 m, za styl dostał dwie noty maksymalne – 20 pkt.
Srebro – mała niespodzianka. Z formą zdążył w ostatniej chwili Austriak Gregor Schlierenzauer. Brąz – Rune Velta, norweski mistrz ze skoczni normalnej.
Rodacy Freunda czekali długo na tę radość, poprzednim niemieckim mistrzem świata był Martin Schmitt w 2001 roku w Lahti.
Z nowego mistrza chyba nie będzie łatwo zrobić wielką medialną gwiazdę, nie jest typem drapieżnego zwycięzcy, ale raczej zawsze uśmiechniętym, pogodnym Bawarczykiem. Przyjaciele zapewniają, zwłaszcza Richard Freitag, z którym spędza w jednym pokoju jakieś 200 dni w roku, że da się z nim pogadać nie tylko o skokach.
Skacze od zawsze, czyli od szóstego roku życia, zapał do skoków obudził się w nim jak niemal w każdym niemieckim skoczku – na rodzinnej kanapie podczas oglądania Turnieju Czterech Skoczni. Potem wszystko też poszło utartą drogą: lokalny klub, szkoła sportowa z internatem, starty i sukcesy. Miał opinię tego, który pod presją wielkich imprez zawodzi, ale po Falun już nikt tego nie powie. Severin jest mistrzem prawdziwym.