Dziennik „L'Equipe", zapowiadając końcową wspinaczkę czwartkowego etapu, napisał, że „Izoard jest tym dla Tour de France, czym była katedra w Reims dla francuskiego królestwa". Na wznoszącej się na wysokości 2360 m n.p.m. przełęczy, gdzie wczoraj – pierwszy raz w historii touru – znajdowała się meta, wygrywali przed laty Gino Bartali, Fausto Coppi, Louison Bobet, Eddy Merckx, Bernard Thevenet. Na Izoard byli koronowani. W tym roku miał to być kluczowy etap – ostatni rozgrywany w górach, trzy dni przed wjazdem na Pola Elizejskie w Paryżu.
Pierwszy na metę wjechał Francuz Warren Barguil. Kolarz zespołu Sunweb odniósł drugie zwycięstwo etapowe, zapewnił sobie przy tym – jeśli dojedzie do Paryża – pierwsze miejsce w klasyfikacji górskiej, którą w ubiegłym roku wygrał Rafał Majka. Może czuć się jeśli nie królem, to przynajmniej księciem tegorocznej Wielkiej Pętli.
Kolarze z czołówki klasyfikacji generalnej toczyli bój za plecami Barguila i drugiego na Izoard Kolumbijczyka Darwina Atapumy. Była to jednak pozorna walka. Scenariusz na ten etap ponownie rozpisali menedżerowie grupy Sky. Kolarze brytyjskiej drużyny, w tym niezmordowany Michał Kwiatkowski, dyktowali tempo, kontrolowali to, co dzieje się na czele. Nikt nie był w stanie rozbić tego bloku. Kolejna edycja Touru wygląda, jakby kolarstwo było rozgrywką drużynową, a nie sportem indywidualnym. Liczy się, kto wyda więcej pieniędzy na silny zespół, a potem dobrze zaplanuje taktykę. Brakuje miejsca na spontaniczność, niespodzianki.
Na nic zdały się zapowiedzi trzeciego w klasyfikacji przed wczorajszym etapem Romaina Bardeta, że podejmie walkę w Alpach. Odgrażał się również drugi Rigoberto Uran, a przeziębiony Fabio Aru mówił, że nie zaprzestał walki o podium.
Wobec Sky wszyscy byli jednak bezsilni. Końcówka, w której nareszcie do boju przystąpili liderzy, nie mogła przynieść znaczących rozstrzygnięć. Bardet wyprzedził Froome'a, ale zyskał tylko kilka sekund. Francuz wyszedł dzięki temu na drugie miejsce w klasyfikacji generalnej, wyprzedzając Urana, który przyjechał tuż za Brytyjczykiem.