Reklama
Rozwiń

TdF: Wygrały miliony grupy Sky

Maciej Bodnar trzecim polskim etapowym zwycięzcą. Christopher Froome wygrał w Paryżu czwarty raz.

Aktualizacja: 23.07.2017 20:44 Publikacja: 23.07.2017 20:33

Chris Froome na podium wyścigu z synkiem Kellanem

Chris Froome na podium wyścigu z synkiem Kellanem

Foto: AFP

Bodnar ma 32 lata, jest starszy o pięć lat od Michała Kwiatkowskiego i o cztery od Rafała Majki. W cieniu innych, nie tylko krajowych, gwiazd, trochę niedoceniany, odniósł jedno z najcenniejszych zwycięstw w tym roku w polskim sporcie.

Pochodzi z Dolnego Śląska, z Chrząstawy pod Wrocławiem. Zaczynał karierę w legendarnym kolarskim klubie Moto-Jelcz Oława, w którym przed laty jeździli medalista mistrzostw świata Andrzej Serediuk, zwycięzca Tour de Pologne Mieczysław Karłowicz, medalista mistrzostw Polski Zdzisław Wrona.

Potem była droga pełna wyrzeczeń, zbieranie doświadczeń w półamatorskich włoskich grupach z pensją ledwie wystarczającą na utrzymanie. Obowiązywała wtedy zasada, że jeżeli wytrzymasz tę szkołę życia, to nadajesz się do zawodowego peletonu. Bodnar wytrzymał.

Pomocnik Sagana

Kiedy już trafił do prawdziwie profesjonalnego świata przed dziesięcioma laty, wiedział, że musi zrezygnować z kariery indywidualnej i grać w zespole, co w kolarstwie znaczy tyle, że trzeba pracować dla innych.

We włoskiej drużynie Liquigas pomagał Włochom Ivanowi Basso, Vincenzo Nibalemu, Filippo Pozzato. Potem w grupach Cannondale, Tinkoff-Saxo i teraz w Bora-Hansgrohe stał się najbardziej zaufanym pracownikiem Petera Sagana.

W Tour de France miał za zadanie wspomagać dwukrotnego mistrza świata, wyrobić mu najlepszą pozycję przed finiszami. Ale to nie wszystko. W górach trzeba było strzec Rafała Majki. Gdy Słowak został zdyskwalifikowany, a Majka wycofał się pokiereszowany po kraksie, Bodnar przez chwilę jechał jakby bez celu, ze słabo sprecyzowanymi zadaniami. Szybko jednak okazało się, że nieszczęście liderów może być wybawieniem dla ich pomocników.

Na własny rachunek

W drugim tygodniu wyścigu kolarz z Chrząstawy otrzymał od dyrektorów grupy Bora-Hansgrohe zielone światło. Mógł robić, co chciał, byleby uratował nieudany dla zespołu tour. Na 11. etapie, do Pau, Polakowi zabrakło zaledwie 250 metrów do tego, by ograć goniący go z furią peleton. Kilka dni później spróbował sił jako sprinter, ale ambicja w tej nienaturalnej dla niego specjalności pozwoliła tylko na zajęcie dziewiątej pozycji.

Jazda na czas od zawsze była ulubioną kolarską konkurencją Bodnara. Mistrzostwa kraju zdobywał już jako junior, w dorosłym świecie po tytuł najlepszego zawodnika w kraju w tej samotnej próbie sięgnął czterokrotnie, ostatni raz przed rokiem. W 2016 roku był czwarty na mistrzostwach świata w Dausze, szósty na igrzyskach olimpijskich w Rio de Janeiro. Sam przyznał, że w czasówkach rekompensuje sobie brak sukcesów indywidualnych. Na czas może jechać wreszcie na własny rachunek.

Do przedostatniego etapu Tour de France w Marsylii ruszył przy mocno przerzedzonych trybunach mogącego pomieścić blisko 70 tys. widzów Stade Velodrome. Arena, na której swoje mecze rozgrywa Olympique Marsylia, a w ubiegłym roku na Euro grała polska reprezentacja, pełniła w sobotę funkcję stosowną do historycznej – kolarskiej – nazwy. Francuzi przyszli na Velodrome dopiero na start i przyjazd na metę swoich pupilków – Warrena Barguila, Romaina Bardeta i lidera Christophera Froome'a.

Na ulicach Marsylii kibiców było więcej. Tam Polak zaszalał. Na dwóch punktach kontroli czasu, jednym znajdującym się przy Palais du Paro i kolejnym po wjeździe na wzgórze katedralne, zawodnik Bory miał najlepszy wynik. Do mety na Velodrome dojechał w 28 minut 15 sekund. Później gorzej od niego wypadli byli mistrzowie świata w jeździe na czas Białorusin Wasilij Kirijenka i Niemiec Tony Martin.

Wspaniały pojedynek z rodakiem stoczył dopiero Michał Kwiatkowski. Kolarz Sky, też uwolniony w końcu od obowiązku daniny na rzecz Froome'a, pierwszy odcinek przejechał szybciej od Bodnara. Ostatecznie przegrał z kolegą z reprezentacji o sekundę. Polakom nie dał rady nawet Froome. Anglik zajął trzecią pozycję ze stratą sześciu sekund do zwycięzcy.

Bodnar jest trzecim Polakiem, który wygrał etap na Tour de France. W 1993 roku pierwszy dokonał tego w Pirenejach Zenon Jaskuła. Trzy lata temu dwukrotnie wygrał Rafał Majka, który w ubiegłym roku zwyciężył raz. Ale jeszcze nigdy nie było dwóch Polaków w czołowej trójce.

Froome bez zwycięstwa etapowego

Marsylska czasówka przypieczętowała końcowe zwycięstwo Froome'a. Brytyjczyk przyjechał trzeci, z bezpieczną przewagą nad głównymi rywalami. Czwarty triumf w Tour de France odniósł jednak w stylu mało przekonującym. Nie wygrał żadnego etapu (to siódmy taki przypadek w historii Wielkiej Pętli), jego dominacja wynikała raczej z siły zbudowanej za miliony euro drużyny, w tym doskonale sobie radzącego nawet w górach Kwiatkowskiego.

Trener Sky Tim Kerrison tłumaczy, że w Tour de France wygrywa nie najlepszy góral bądź czasowiec, ale ten zawodnik, „który najlepiej dostosowuje się do okoliczności wyścigu". Takim kolarzem był właśnie Froome. Doskonale reagował na wszystkie zagrożenia. Był w stanie szybko odebrać żółtą koszulkę Fabio Aru, także w pojedynkę likwidować ataki Bardeta.

Francuz może mówić o szczęściu. Trzecie miejsce na podium zagwarantowała mu sekunda przewagi nad Hiszpanem Mikelem Landą. Na drugiej pozycji wyścig ukończył Kolumbijczyk Rigoberto Uran. Polacy zajęli odległe lokaty, ale swoje zadania wykonali. Paweł Poljanski zasłynął zdjęciem przepracowanych nóg, Kwiatkowski był wychwalany pod niebiosa za harówkę dla Froome'a, której efekt to zwycięstwo Anglika. Bodnar usatysfakcjonował nie tylko siebie pięknym zwycięstwem w Marsylii.

Inne sporty
Czy to najlepszy sportowiec 2024 roku? Dokonał rzeczy wyjątkowych
Inne sporty
Tomasz Chamera: Za wizerunek PKOl odpowiada jego prezes
pływanie
Mistrzostwa świata w pływaniu. Rekordowa impreza reprezentacji Polski
Pływanie
Mistrzostwa świata w pływaniu. Kolejne medale i polskie rekordy w Budapeszcie
Materiał Promocyjny
Najlepszy program księgowy dla biura rachunkowego
Inne sporty
Kolarstwo. Zakażą stosowania tlenku węgla?
Materiał Promocyjny
„Nowy finansowy ja” w nowym roku