Odległości dzielące bazę naszej reprezentacji w Hanowerze i miasta meczowe są niewielkie – 160 kilometrów do Hamburga, 270 km do Berlina i 220 km do Dortmundu – a trasy zostały dokładnie przetestowane. Nie było się więc nad czym zastanawiać. W razie nagłych przypadków zawsze można zdecydować się na autokar albo samolot, ale to drugie rozwiązanie pozostaje ostatecznością.
Polacy dostosowują się do europejskich trendów. Nie ma znaczenia, że piłkarze są przyzwyczajeni do wygód. Oni też muszą myśleć o planecie.
W wielu krajach trwa na ten temat dyskusja. We Francji za żarty z ewentualnego przejazdu pociągiem na mecz ligowy do Nantes z Paryża były trener Christophe Galtier był krytykowany niemal tak samo, jak za posądzenia o rasizm. A powiedział tylko: „Tak, na następny mecz popłyniemy jachtem”. Musiał przepraszać.
Organizatorzy Euro 2024 zachęcają do korzystania z transportu publicznego
Władze Ligue 1 opublikowały raport, zgodnie z którym podróże na mecze ligowe we Francji piłkarze w 65 proc. odbywają samolotami, 31 proc. – autokarami, a tylko 4 proc. pociągami. To się ma zmienić, a przykład idzie z góry.
Reprezentacja na spotkanie towarzyskie z Luksemburgiem do Metz pojechała pociągiem, oporów nie miał nawet Kylian Mbappe. Trener Didier Deschmaps i jego współpracownicy postawili tylko jeden warunek – tak, jedziemy pociągiem, ale podróż musi być krótsza niż trzy godziny, bo piłkarze muszą być wypoczęci przed meczem i zdążyć się po nim zregenerować.