Nokaut na Ngannou był chyba najbardziej imponującym we wspaniałej karierze Joshui. A przecież nie brakowało przed tą galą głosów, że trzy lata starszy Ngannou może sprawić wielką sensację i raz jeszcze pokazać, że nie straszni mu są najlepsi bokserzy, że on, wielki mistrz MMA, jest w stanie dobrać się im boleśnie do skóry.
Kiedy w październiku ubiegłego roku, też w Arabii Saudyjskiej, przystępował do walki z niepokonanym Tysonem Furym – uznawanym za najlepszego w wadze ciężkiej, czempionem organizacji WBC – zastanawiano się głośno, czy to ma sens. Ngannou skazywany był na pożarcie, uważano, nie bez racji, że taka konfrontacja to cyrk, w którym gladiator z oktagonu zostanie najpierw ośmieszony, a później brutalnie znokautowany.