Fury–Usyk: do czterech razy sztuka

Walka o wszystkie mistrzowskie pasy w wadze ciężkiej ma nową, wstępną datę – 18 lutego 2024 r. Oczywiście w Arabii Saudyjskiej, bo tam są gigantyczne pieniądze.

Publikacja: 10.11.2023 03:00

Tyson Fury

Tyson Fury

Foto: AFP

Jest więc nadzieja, że wreszcie do niej dojdzie, choć to już czwarty termin. Kiedy we wrześniu podpisano kontrakt na ten pojedynek, wydawało się, że obu mistrzów zobaczymy w ringu 23 grudnia tego roku. Prawdopodobieństwo, że dwa miesiące wcześniej, też w Arabii Saudyjskiej, Tyson Fury będzie miał problemy w cyrkowym starciu z byłym mistrzem UFC wagi ciężkiej Francisem Ngannou, było znikome.

37-letni Kameruńczyk nigdy wcześniej nie stoczył przecież oficjalnej walki bokserskiej, więc tylko hazardziści mogli liczyć na sensacyjny scenariusz. A jednak 28 października w Rijadzie ziemia się zatrzęsła. Tyson Fury, mistrz organizacji WBC, przez wielu uważany za najlepszego dziś pięściarza wagi ciężkiej, wygrał wprawdzie z Ngannou nieznacznie na punkty, ale w trzeciej rundzie leżał na deskach, a później już do końca walczył ostrożnie, by nie zostać znokautowanym. Świat oraz zaproszeni goście zobaczyli mistrza, który zawiódł, bo moralnym zwycięzcą był Ngannou – fachowiec od MMA, a nie od boksu.

Czytaj więcej

Tyson Fury - Francis Ngannou: sensacja w Rijadzie była blisko

Fury zarobił wprawdzie kilkadziesiąt milionów dolarów, ale opuszczał Rijad z podkulonym ogonem. Odwołał nawet konferencję po „wygranej” walce. Przy okazji poinformowano też, że grudniowy termin unifikacyjnego pojedynku z Usykiem jest nieaktualny, bo Brytyjczyk musi odpocząć i wyleczyć rany. Bardziej duszy niż ciała, a te – jak wiadomo – leczą się dłużej.

W pewnym momencie nie brakowało nawet głosów, że walki Fury–Usyk być może nie doczekamy się nigdy, co byłoby wielką stratą dla boksu. Ostatnim, absolutnym mistrzem wagi ciężkiej był prawie ćwierć wieku temu Lennox Lewis, który jeszcze w erze trzech pasów pokonał w listopadzie 1999 roku Evandera Holyfielda. Starcie Usyka, mistrza IBF, WBA, WBO, z Furym (WBC) byłoby pierwszą wielką unifikacją już w erze czterech pasów. Z historycznego i sportowego punktu widzenia bezcenne, a z finansowego też warte odnotowania, bo mówi się, że Fury zarobiłby za taki pojedynek ok. 200 mln USD, a  Usyk niewiele mniej.

Dla Mike’a Tysona, który oglądał słaby występ „Króla Cyganów” w starciu z Ngannou, faworytem wciąż pozostaje Fury. Wielu innych znanych pięściarzy i trenerów podziela tę opinię, ale nie brakuje też takich, że szanse Ukraińca rosną i to on wyjdzie z tej potyczki wygrany.

Czytaj więcej

Ołeksandr Usyk pokazał klasę we Wrocławiu. Daniel Dubois złamany fizycznie i mentalnie

Z Tysonem Furym nigdy jednak nic nie wiadomo. Być może wróci zupełnie inny, znacznie lepszy niż z Ngannou, ale nie można wykluczyć, że nie jest to już ten sam Fury co dawniej, a ciężkie boje z Deontayem Wilderem, w których cztery razy padał na deski, pozostawiły głębokie ślady.

Usyk pytany, co o tym sądzi, odpowiada, że skupia się tylko na sobie. Mówi też o Muhammadzie Alim, idolu z dzieciństwa, który wciąż dostarcza mu inspiracji. Mając takiego bohatera za przewodnika, Usyk zrobi wszystko, by pokonać „Króla Cyganów”. Z Anthonym Joshuą, byłym królem wagi ciężkiej i złotym medalistą olimpijskim, wygrał dwukrotnie, dlaczego więc nie miałby pokonać Fury’ego?

Jest tylko jeden warunek, ta wielka walka musi wreszcie dojść do skutku.

Jest więc nadzieja, że wreszcie do niej dojdzie, choć to już czwarty termin. Kiedy we wrześniu podpisano kontrakt na ten pojedynek, wydawało się, że obu mistrzów zobaczymy w ringu 23 grudnia tego roku. Prawdopodobieństwo, że dwa miesiące wcześniej, też w Arabii Saudyjskiej, Tyson Fury będzie miał problemy w cyrkowym starciu z byłym mistrzem UFC wagi ciężkiej Francisem Ngannou, było znikome.

37-letni Kameruńczyk nigdy wcześniej nie stoczył przecież oficjalnej walki bokserskiej, więc tylko hazardziści mogli liczyć na sensacyjny scenariusz. A jednak 28 października w Rijadzie ziemia się zatrzęsła. Tyson Fury, mistrz organizacji WBC, przez wielu uważany za najlepszego dziś pięściarza wagi ciężkiej, wygrał wprawdzie z Ngannou nieznacznie na punkty, ale w trzeciej rundzie leżał na deskach, a później już do końca walczył ostrożnie, by nie zostać znokautowanym. Świat oraz zaproszeni goście zobaczyli mistrza, który zawiódł, bo moralnym zwycięzcą był Ngannou – fachowiec od MMA, a nie od boksu.

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Boks
Boks. Polskie pięściarki wywalczyły kwalifikacje olimpijskie
Boks
Anthony Joshua nokautuje jak dawniej. Kto następnym rywalem?
Boks
Walka Joshua – Ngannou. Miliony na ringu w Rijadzie
Boks
Walka Fury - Usyk. Czekając na cud i szczęście
Boks
Znany polski bokser przyłapany na dopingu. Jest wieloletnia dyskwalifikacja